Po pierwszej serii konkursowej na skoczni Mühlenkopfschanze (HS 147) w Willingen liderem konkursu był Aleksander Zniszczoł, który po skoku na odległość 146 m wyprzedzał aż o 12,4 punktu drugiego- Ryoyu Kobayashiego i o 13,6 punktu znajdującego się na trzecim miejscu Słoweńca – Lovro Kosa.
W finałowej serii reprezentant Polski nie wytrzymał presji, oddając słabszy skok na odległość 130,5 m co przy słabym lądowaniu i przez noty za styl, które były zdecydowanie niższe, spowodowały, że 29-letni skoczek z Cieszyna ukończył niedzielne zmagania na 8. miejscu, tak jak to się było również w sobotę.
W rozmowie z Kacprem Merkiem na antenie Eurosportu Zniszczoł wskazał przyczyny słabego skoku w drugiej serii konkursowej.
-Niestety, cóż mogę powiedzieć, na moje odczucia skok na progu był dobry, ale zepsułem na buli. Prawa narta zaczęła mi uciekać, musiałem wyprowadzić lot na prostą, straciłem przez to równowagę i prędkość.
-Jestem zdenerwowany, bo chciało się więcej, ale trudno, trzeba jeszcze poczekać. Jak na razie wytrzymałem presję, nie nakładałem na siebie jeszcze większej niż była, ale może spaliło i tyle. Pierwszy skok to była petarda, wszystko się zgrało, dobra rotacja, dobre połączenie od razu za progiem z nartami, świetna prędkość i malutka pomoc na dole. Szkoda, że to nie wystarczyło – dodał Zniszczoł.
W następny weekend Puchar Świata zawita do Stanów Zjednoczonych, konkretnie do Lake Placid, gdzie odbędą się tam dwa konkursy indywidualne i konkurs duetów.
Źródło: Eurosport