Leo Beenhakker jest przekonany, że na 8. czerwca, czyli na dzień meczu z Niemcami, wszyscy reprezentanci Polski będą perfekcyjnie przygotowani. Jednak nie jest pewien, czy samo przygotowanie wystarczy.
Jak przebiega wyrównywanie poziomu w przygotowaniu fizycznym poszczególnych piłkarzy?
– Wszyscy już wyglądają świetnie. Dziś rano większość z chłopaków przeszło badania i każdy z nich jest w dobrej dyspozycji fizycznej i mentalnej. Teraz możemy wszystkich traktować równo na treningach, oczywiście z wyjątkiem trzech kontuzjowanych piłkarzy.
No właśnie. Czy są postępy w powrocie do zdrowia?
– Widzieliście na czwartkowym treningu, że Kuba już biega i ćwiczy z piłką. Spodziewamy się, że on i Michał Żewłakow wznowią treningi z całą drużyną dzień po meczu z Danią. Jeśli chodzi o Wojtka Łobodzińskiego, to już jutro będzie trenował z wszystkimi i na niedzielny mecz w Chorzowie będzie gotowy. Może nawet zagra jedną połowę.
Czy to koniec problemów przed Euro?
– Nie! (śmiech). To dopiero początek. Jednak każdy ma jakieś problemy. Czytałem dziś, że w kadrze Holandii również trzech lub czterech piłkarzy ćwiczyło indywidualnie.
Czego można spodziewać się po meczu z Danią?
– Ostatnio pracowaliśmy nad tym, żeby grać szybciej i bardziej fizycznie, bo dziś futbol na najwyższym poziomie jest bardzo fizyczny. Dajemy teraz piłkarzom więcej odpoczynku, aby złapali świeżość na niedzielny mecz. Nadal nie będę miał obsesji na punkcie wyniku potyczki z Danią, ale będziemy chcieli przećwiczyć kilka schematów i organizację gry, którą wykorzystamy przeciwko Niemcom. Na pewno pojawią się pewne błędy, ale po to właśnie są takie spotkania w ramach przygotowań. Po meczu z Danią będziemy mieli jeszcze tydzień, aby naprawić dobre szczegóły.
Czyli w meczu z Niemcami nie będzie już żadnych błędów?
– W futbolu nie można dać na nic gwarancji. Mogę zagwarantować tylko to, że na 8 czerwca zespół będzie perfekcyjnie przygotowany. Jednak czy to wystarczy, to już zupełnie inna sprawa.
Czy pracujecie również nad przygotowaniem mentalnym zawodników?
– Oczywiście. Na każdym treningu to robimy. Również w hotelu rozmawiamy z nimi i żartujemy. Wszystko po to, aby mentalnie przygotować ich do meczów. Jutro w ramach takich przygotowań, pokażemy im fragmenty meczu Niemców z Białorusią. Znamy już kadrę Niemców i o każdym ich piłkarzu wiemy wszystko. Zatem powoli, krok po kroku wprowadzamy naszych piłkarzy w meczową atmosferę.
Czy czuje Pan ciążącą na Panu presję?
– O nie! Ja kocham to co robię. Cieszę się każdą minutą pracy. Jestem w tym zawodzie od 40 lat i co, myślicie, że nadal się denerwuję? Po tylu latach czuję bardzo zdrową presję, którą uwielbiam. Dla mnie to taka dodatkowa motywacja, której bardzo potrzebuję. Bez ciśnienia z zewnątrz, sam musiałbym nakładać presję na siebie.
W grupie B, jest Pan najbardziej doświadczonym trenerem. Czy to ma jakieś znaczenie?
– Nie, bo to piłkarze grają na boisku. Możesz być doświadczony jak Alex Ferguson, ale jeśli po 30 minutach meczu, dwóch piłkarzy z twojej drużyny dostaje czerwoną kartkę, to nic na to nie poradzisz jako trener. Podobnie nie uważam pana Granta z Chelsea za złego trenera, ale jeśli John Terry nie trafia z rzutu karnego, to o czym my rozmawiamy? My trenerzy nie gramy, tylko pokazujemy sposób, w jaki należy grać. Wszyscy trenerzy z naszej grupy są na pewno bardzo dobrze przygotowani do tego, aby pokazać piłkarzom jak powinni grać, ale to piłkarze „poprowadzą ten samochód”.
Czy nadal uczy się Pan czegoś od innych trenerów?
– Tak, jednak ja mam 40-letnie doświadczenie. W piłce nie wszystko zależy od trenera. Oglądałem półfinał Ligi Mistrzów Chelsea z Liverpoolem i The Reds strzelają samobójczą bramkę. Czy myślicie, że Benitez kazał im strzelać do własnej bramki? Właśnie to staram się powiedzieć, że to nie trener gra na boisku.