Trener kadry narodowej polskich skoków narciarskich – Thomas Thurnbichler wczoraj ogłosił kadrę na zbliżający się weekend lotów narciarskich w Bad Mitterndorf na skoczni Kulm o wymiarze HS 235. Oprócz żelaznej trójki, czyli: Kubacki, Stoch i Żyła do Austrii wybrali się Aleksander Zniszczoł oraz Jakub Wolny, który jednak w tym sezonie jest bez formy, to jednak na skoczniach mamucich czuje się bardzo dobrze, przez co Thurnbichler ma nadzieję, że Wolny podczas tego weekendu się odblokuje i uda mu się zdobyć pierwsze punkty PŚ w tym sezonie. Jednak złą informacją dla naszej kadry jest taka, że po raz drugi z rzędu na zawody Pucharu Świata nie zabieramy pełnej kwoty startowej. To pokazuje, jaki problem jest obecnie na zapleczu kadry narodowej.
Kadra B w kryzysie sportowym
Gdyby popatrzeć na tą kadrę, jaką wybrał Thomas Thurnbichler, można zastanowić, dlaczego Austriak nie postanowił dać szansę Tomaszowi Plichowi, który oprócz Jana Habdasa prezentował się w Pucharze Kontynentalnym z najlepszej strony. Drugie miejsce w Sapporo to jak na razie jedynie podium dla polskiego skoczka na zapleczu Pucharu Świata. Jednak gdy popatrzymy, że teraz najlepsi skoczkowie świata zawitają na skocznię mamucią w Kulm, gdzie trzeba latać bardzo agresywnie, aby walczyć o metry i awans do trzydziestki w sobotnim i niedzielnym konkursie, to można pomyśleć, że Thurnbichler podjął decyzję o nie wzięciu Plicha do Austrii. Jednak w moim przekonaniu Austriak powinien dać szansę 22-letniemu skoczkowi z Cieszyna, żeby chociaż mógł zobaczyć, jak młody Polak pokazuje się na skoczni mamucich.
Oczywiście trener kadry narodowej mógł zabrać Andrzeja Stękałę, który podobnie jak Jakub Wolny czuje się na skoczniach mamucich jak ryba w wodzie. Jednak w ostatnim weekend PK, gdzie skoczkowie drugoligowi skakali na austriackiej skoczni w Einserz Stękała nawet miał problem wejść do trzydziestki w konkursach PK, oczywiście Wolnemu też zdarzało się nie awansować do drugiej serii dwukrotnie podczas tego weekendu, jednak jak wiadomo Thurnbichler jest podopiecznym Wolnego, a Stękala – Macieja Maciusiaka i wiadomo było, że na skocznię Kulm pojedzie właśnie Jakub Wolny.
Co do formy pozostałych polskich skoczków to dużo nie trzeba mówić. Stefan Hula, pomimo że ma 36 lat i swoje najlepsze lata w karierze ma już za sobą, to w tym sezonie w Pucharze Kontynentalnym skacze lepiej niż wspomniani Andrzej Stękała czy Jakub Wolny. Hulę można zazwyczaj znaleźć gdzieś w miejscach od 30-18 pozycji. Kacper Juroszek, który większość sezonu musiał leczyć kontuzję pleców, jak na razie metodą małych kroczków wraca do swojej formy. Maciej Kot podobnie jak Stefan Hula udaje się mu awansować do drugich serii Pucharu Świata, jednak jego skoki nie są rewelacyjne, a sam Kot miał nadzieję, że w tym sezonie będzie pojawiał się regularnie w konkursach PŚ. Co do Klemens Murańki, to o nim można powiedzieć co mówimy w każdym sezonie. Może w tym sezonie w końcu odpali, jednak jak już przechodzą konkursy, to Murańka ma problemy, żeby wejść do drugiej serii w Pucharze Kontynentalnym, a co dopiero mówić o Pucharze Świata. Oczywiście pojawiają się głosy już, żeby po sezonie podziękować za współpracę Macieju Maciusiakowi, który w głównej mierze odpowiada za stan polskiego zaplecza w skokach narciarskich. Jednak ja bym jeszcze z tą decyzją się wstrzymał przynajmniej do zakończenia sezonu. Jak na razie sytuacja na zapleczu nie wygląda najlepiej. Nadzieją jest Jan Habdas, który podczas Pucharu Świata w Zakopanem zdobył swoje pierwsze punkty na tym szczeblu, a do tego teraz jest głównym faworytem w walce o medal podczas Mistrzostw Świata juniorów w kanadyjskim Whistler.