Są zaprzeczeniem tezy, że młodzieży brakuje inicjatywy. Pomimo tego, że pochodzą z różnych miejscowości, to założyli zespół Yachters, by móc rywalizować w amatorskiej Trójmiejskiej Lidze Koszykówki. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z młodymi koszykarzami z powiatu puckiego.
Oskar Struk: w jakich okolicznościach odkryliście w sobie pasję do koszykówki?
Yachters: Nasza pasja narodziła się na podwórku. Cały czas graliśmy w koszykówkę uliczną w Jastarni i we Władysławowie. Gdy byliśmy w podstawówce i gimnazjum, to nasz nauczyciel wychowania fizycznego Pan Arkadiusz Dettlaff zaszczepił w nas pasję do koszykówki. Mieliśmy liczne zajęcia z koszykówki. Rywalizowaliśmy na szczeblu mistrzostw powiatu puckiego.
– Jak powstał zespół Yachters?
– Od dłuższego czasu myśleliśmy o tym, żeby pograć sobie w jakiejś lidze. Nazwa drużyny pochodzi od ul. Jachtowej we Władysławowie, przy której trenujemy. Znaleźliśmy ligę, zebraliśmy się w składzie, w którym trenujemy od zawsze. Jako drużyna zaczęliśmy się spotykać we wrześniu ubiegłego roku. Udało nam się zebrać 16 osób i gramy w Trójmiejskiej Lidze Koszykówki.
– Jesteście z różnych miejscowości. Jak udaje się wam logistycznie zorganizować kwestię treningów i dojazdów na mecze?
– Dzień kosza to jest dzień święty. Każdy na czas treningu ogarnia sobie wolne. Widzimy się trzy razy w tygodniu. Spotykamy się w hali, która akurat jest dostępna. Spotykamy się w różnych miejscowościach, żeby każdy miał w miarę blisko. Gdy niedostępne są hale w Pucku i Jastarni, to jeździmy do Łebcza. Dzięki uprzejmości Pana Sebastiana z MOKSiR-u w Jastarni ta hala stała się naszą stałą miejscówką. Dużo dała nam rywalizacja ze starszymi podczas zajęć organizowanych przez MOKSiR Jastarnia.
– Jakie uczucia towarzyszyły wam podczas debiutanckiego meczu?
– była to ogromna ekscytacja, bo zawsze do tego dążyliśmy, żeby móc z kimś rywalizować. Atmosferę podgrzali nasi kibice. Każda z drużyn mówiła nam, że zazdrości nam takiej publiki. Tak się stworzyła # Yachtersfamily. Pierwszy mecz był taki, że w sumie nie wiedzieliśmy z czym to się je. Gdy zobaczyliśmy tak wielu naszych kibiców, to było nam dużo łatwiej. Musieliśmy się też przyzwyczaić do panującej tam linii sędziowania. Pierwszy mecz przegraliśmy. Panował niedosyt, ale byliśmy z siebie zadowoleni, że w ogóle udało nam się wystartować.
– Wedle jakiego klucza wybieracie skład na mecz?
– Przed meczem wybieramy skład. Dzielimy minuty tak, żeby każdy dostał swoją szansę. Wiadomo, że są lepsi i gorsi zawodnicy. Wystawiamy dwie piątki, tak by w czwartej kwarcie grała ta teoretycznie mocniejsza. Ostateczne decyzje należą do kapitana, Kacpra.
– Jak można wesprzeć wasze działania?
– Najważniejszą kwestią jest dostępność hal. Bardzo trudno się trenuje, gdy z przymusu musimy rozbić się na dwie ekipy. Problem stanowią też dojazdy. Główny problem to hale, które także musimy opłacać z własnej kieszeni. Gdyby jakaś gmina pozwoliłaby trenować nam za darmo, to byłoby to spore ułatwienie. Dużo pomógł nam Pan Sebastian Lenc, który udostępnia nam halę w Jastarni po zajęciach. Jest to na tyle oryginalny projekt w powiecie, że warto go wesprzeć, żebyśmy mogli się dalej rozwijać. Przydałby nam się też trener, który zająłby się nami kompleksowo. Koszykówka wymaga ciągłej komunikacji. Potrzebna jest nam osoba, która na bieżąco będzie korygować nasze błędy.
– Co jest największą wartością tego projektu?
– Chcemy promować koszykówkę w powiecie puckim i angażować kolejne osoby. Najważniejsze jest to, że stworzyła się wokół nas społeczność, która nas wspiera. Rodzice, znajomi. Dzięki naszemu profilowi na Instagramie można śledzić nasze postępy. Nasz operator kamery – Andrzej, prowadzi transmisję na żywo. Naprawdę ogromne wsparcie od ludzi daje nam kopa do dalszej pracy.
– Jakie macie plany na kolejny sezon?
– Po przerwie letniej musimy się jak najszybciej spotkać. Chcemy kontynuować ten projekt. Zobaczymy, w jakim składzie przystąpimy do rozgrywek. Może dołączą do nas nowe osoby. Chcemy podjąć rozmowy z miastem, żeby stworzyć w wakacje turniej pod naszym szyldem i zaprosić do rywalizacji wszystkich wczasowiczów.
– Skąd czerpiecie w sobie tyle pozytywnej energii?
– Z pasji do koszykówki. Czerpiemy wzorce z USA. Tam koszykówka jest strasznie wesoła, aż chce się w nią grać. Nasza grupa wsparcia dodaje nam otuchy i sprawia, że chcemy to robić dalej.
– Jak na waszą inicjatywę wpłynął fakt, że pochodzący z Jastarni Adam Łapeta jest zawodowym koszykarzem?
– Miało to spore znaczenie. Część z nas swój pierwszy mecz koszykówki na żywo oglądała kilka lat temu, gdy Adam przyjechał do Gdyni z drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego. Był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu i zdobył kluczowe punkty wsadem. Mogliśmy go zobaczyć na żywo. Wtedy rozkwitła nasza zajawka na kosza.
– Czego można wam życzyć?
– Rozwoju i tego, żeby ten projekt trwał. Ciągłej pasji do koszykówki.
Wywiadu udzielili Yachters w składzie: Kacper Dettlaff (kapitan), Krzysztof Kamiński Mateusz Orzeł, Jakub Zaręba Dominik Szewczuk, Dawid Herrmann.
Rozmawiał: Oskar Struk.