Adam Łapeta zniknął nieco z radarów kibiców koszykarskich w Polsce, gdyż ostatni sezon spędził na Litwie. Nam w przerwie między sezonami opowiedział m.in. o zadowoleniu z minionych rozgrywek, tajemnicy sukcesu trenera Andrieja Urlepa czy dalszej chęci gry w koszykówkę.
Oskar Struk: Dlaczego przed minionym sezonem tak długo zwlekał Pan z podpisaniem kontraktu?
Adam Łapeta: Po prostu bardzo długo negocjowałem z dwoma polskimi klubami i nie doszliśmy do porozumienia. Potem szybko pojawiły się dwie propozycje zagraniczne. Były to konkretne oferty, wybrałem jedną z nich. Szybko się dogadaliśmy i podpisałem kontrakt.
Dlaczego zdecydował się Pan na powrót do zespołu Dzukija Olita?
Myślę, że to była najkorzystniejsza i najbardziej konkretna oferta. Chciałem też troszeczkę odsapnąć od naszej ligi, zmienić otoczenie, dlatego wybrałem takie miejsce.
Jak ocenia Pan swoją grę w poprzednim sezonie?
Byłem bardzo zadowolony z tego sezonu. Na Litwie koszykówka jest troszeczkę inna, bardziej fizyczna. Jest więcej takich zawodników jak ja (Adam Łapeta ma 216 centymetrów wzrostu, przyp. red.), więc na pewno dobrze mi się tam grało. Od trenera dostawałem bardzo dużo minut. Wychodziłem w pierwszej piątce, grałem jako klasyczny center. Starałem się pomagać zespołowi tak, jak potrafię, co zostało docenione.
Jak ocenia Pan wynik zespołu?
Myślę, że pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Chcieliśmy być wyżej przed fazą play- off, ale nam się to nie udało. Pierwszą rundę graliśmy z Rytasem Wilno, czyli późniejszym mistrzem Litwy i uznaną marką w Europie. Urwaliśmy im jeden mecz, co było dla nas dużym sukcesem. Bardzo się cieszyliśmy z tego powodu, ale pewien niedosyt pozostał. Jeśli zajęlibyśmy wyższe miejsce po sezonie zasadniczym, to mielibyśmy szansę przejść pierwszą rundę, a wtedy wszystko jest możliwe.
Czy wybrał Pan już pracodawcę na nadchodzący sezon?
Nie, na ten moment jeszcze nie wiem, gdzie zagram. Jestem otwarty praktycznie na każdy kierunek polski czy zagraniczny, zobaczymy.
W swojej bogatej karierze miał Pan okazję współpracować m.in. z trenerem Andriejem Urlepem, który po 20 latach przerwy zdobył ze Śląskiem Wrocław upragnione mistrzostwo Polski. Jaka była tajemnica tego sukcesu?
Ja od zawsze doceniam trenera Urlepa za jego podejście, rozumienie koszykówki, za analizę meczu i przygotowanie. Nie byłem zaskoczony tym, że Śląsk z takim składem, choć początek sezonu miał bardzo słaby, to ostatecznie wywalczył mistrzostwo. Trener to bardzo ładnie poukładał, dobrał zawodników pod swoją wizję. Myślę, że jego największą zaletą jest warsztat trenerski. Jest osobą bardzo, bardzo pewną siebie, która żyje koszykówką i wierzy w to, co robi. Jego charakter sprawia, że nie daje sobie wejść na głowę. Wymaga dużo od innych, ale przede wszystkim od siebie. Uważam, że to właśnie te cechy były źródłem ostatniego sukcesu.
Kiedy po raz ostatni rozmawialiśmy w 2020 roku, zapytałem Pana o termin zakończenia kariery, odpowiedział Pan: 2-3 lata. Czy z upływem czasu coś się w tej deklaracji zmieniło?
Sądzę, że trochę się zmieniło, bo te dwa lata już minęły, a ja czuję się dobrze. Nadal czuję chęć gry, sprawia mi ona przyjemność. Chciałbym jeszcze chwilkę pograć. Nie wiem, ile to będzie. Na ten moment czuję się dobrze i chciałbym się jeszcze pobawić w ten sport.
Rozmawiał: Oskar Struk.