Przy okazji 21. edycji Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie udało nam się porozmawiać z Justyna Kowalczyk – Tekieli, najwybitniejszą polską przedstawicielką biegów narciarskich. Było o skojarzeniach z Władysławowem, zaangażowaniu w sport po zakończeniu kariery czy relacji z trenerem.
Oskar Struk: Co oznacza dla Pani fakt, że podczas 21. edycji Alei Gwiazd we Władysławowie zostanie odsłonięta również Pani gwiazda?
Justyna Kowalczyk – Tekieli: To jest bardzo miła rzecz. Będąc niejednokrotnie we Władysławowie, chodziłam po tej alei. Widziałam wyróżnionych sportowców, trenerów czy ludzi sportu. Jak byłem jeszcze troszkę młodszym sportowcem, to myślałam sobie: jejku, co by tu zrobić, żeby zasłużyć na coś takiego… Tak się życie, potoczyło, że już po zakończeniu kariery jutro (rozmowa przeprowadzona dzień przed uroczystością, przyp. red.) będę mogła odsłonić tę gwiazdę. To jest bardzo miłe docenienie mnie i mojego trenera, bo przecież razem osiągaliśmy te sukcesy. Będzie to dla nas duży honor odsłaniać jutro te gwiazdy.
– Jakie skojarzenia budzi w Pani Władysławowo?
Tutaj muszę Pana zaskoczyć, bo ja do Władysławowa jeździłam tak na tydzień pod koniec września wypocząć po ciężkim treningu, więc mi się Władysławowo kojarzy tylko fantastycznie (śmiech). Nie powiem, jak wielu sportowców, że miałam tutaj bardzo ciężkie treningi. Ja trenowałam w innych miejscach, a tutaj jeździliśmy podtrzymywać troszkę trening, ale przede wszystkim odpocząć przez tydzień.
– Jak z perspektywy czasu podchodzi Pani do swoich największych sukcesów, bo właściwe była Pani jednoosobową instytucją biegów narciarskich, która wokół swoich sukcesów potrafiła skupić całą kibicowską Polskę?
Ta jednoosobowa instytucja miała dość duże plecy w postaci swojej drużyny, na szczęście bardzo stabilne plecy. Za to będę im dziękować całe życie i o jeden dzień dłużej, że byli ze mną cały czas. Jak na to patrzę? Chyba teraz się tym napawam bardziej niż kiedyś. Kiedyś żyłam z zawodów na zawody. Startowaliśmy, trenowaliśmy, logistyka, przejazdy, praca. Teraz zaczynam to doceniać.
– Jak zamierza Pani wykorzystać swoje doświadczenie zawodnicze w pracy w sporcie?
Pracowałam trzy lata z polskimi juniorkami, osiągnęliśmy niezłe rezultaty. W tej chwili jestem dyrektorem sportowym Polskiego Związku Biatlonu. Od wiosny zaczęliśmy naprawdę dużo zmian. Mam nadzieję, że one przyniosą takie rezultaty, że kiedyś w alei odsłaniać będziemy gwiazdę biatlonisty. Chciałabym, żeby biegi narciarskie i biatlon w Polsce rosły w siłę. To nie będzie łatwe, ale fajnie będzie wspierać to młode pokolenie. Zawsze chętnie im pomogę, jeśli zechcą.
– Na tej uroczystości swoją gwiazdę odsłoni również Pani trener, Aleksander Wierietielny, to piękne ukoronowanie waszej owocnej współpracy?
Razem z trenerem pracujemy w federacji. Kiedyś opiekował się mną, a teraz podczas tej rozmowy zajmuje się moim dzieckiem. Ponad 20 lat pracowaliśmy razem. To jest bardzo długo. To nie była sielanka. Tak to bywa w bardzo ciężkiej pracy dwóch mocnych charakterów, ale byliśmy wobec siebie lojalni i myślę, że tak pozostanie.
We Władysławowie rozmawiał: Oskar Struk.