Mecz ze Śląskiem Wrocław był dla koszykarzy Trefla Sopot pierwszym, który miał zweryfikować ich aspiracje gry w fazie play-off. Choć gospodarze w połowie trzeciej kwarty prowadzili różnicą 16 punktów, to ostatecznie przegrali po dogrywce. Jak powiedział na konferencji prasowej trener Trefla, Marcin Stefański w odpowiedzi na nasze pytanie, morale w zespole po tym spotkaniu spadło niemal do zera.
Marcin Stefański: Nasze morale spadło do zera
Koszykarze Trefla Sopot zdawali sobie sprawę, że jeśli chcą się jeszcze włączyć się do walki o fazę play-off, to mecz ze Śląskiem muszą po prostu wygrać. Swoje postanowienie od początku przekuwali w czyn. Mądrze pchali piłkę pod kosz, dobrze bronili i grali zespołowo Wyjątkowo aktywny i skuteczny był kapitan, Paweł Łeończyk, autor 12 punktów w całym meczu. Pierwsza kwarta była w miarę wyrównana i zakończyła się dwupunktowym prowadzeniem gospodarzy (23:21). Kolejne 10 minut gry, to już całkowita dominacja Trefla. Świetny moment zanotował Yannick Franke. Który zdobył 9 punktów z rzędu i miejscowi odskoczyli na 14 „oczek” przewagi. Na przerwę schodzili z dwucyfrową przewagą.
Śląsk z kolei był apatyczny w ataku i niezbyty twardy w obronie. Trener Andrej Urlep przyczyny takiego stanu rzeczy upatrywał w nagromadzeniu dużej ilości spotkań:
„Muszę powiedzieć, że nie podeszliśmy do tego meczu tak, jak powinniśmy. Widać było, że dwa dni temu rozegraliśmy mecz, kolejna podróż. Nie ma na to usprawiedliwienia, Przez to nasze głowy nie były odpowiednio nastawione. Dopiero od środka trzeciej kwarty zagraliśmy dużo lepiej i dość fartownie doprowadziliśmy do dogrywki” – analizował doświadczony szkoleniowiec.
Wrocławianie z nową energią weszli w drugą połowę i konsekwentnie odrabiali straty. Trefl po raz kolejny miał problemy z organizacją gry i nie radził sobie z naciskiem rywala. Sprawy w swoje ręce wziął mniej widoczny wcześniej Travis Trice i przyjezdni szybko wrócili do gry. Gdy wydawało się, że całkowicie przejmą kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi, to sopocianie ponownie pokazał hart ducha. Wytrzymali napór rywala i dzięki skutecznej egzekucji rzutów wolnych, przed ostatnią akcją czwartej kwarty uzyskali trzy punkty przewagi. Ich zadaniem było nie dopuścić do rzutu za trzy. Niestety sprawdził się czarny scenariusz. Po piłkę wybiegł Kerem Kanter, wyskoczył w górę i niestety dla Trefla został dotknięty przez broniącego go Michała Kolendę. Sędziowie nie mieli wątpliwości i orzekli trzy rzuty wolne. Pomimo ogromnego tumultu panującego w Ergo Arenie, Turek pewnie wykorzystał trzy szanse i doprowadził do dogrywki. W niej rozpędzeni Wrocławianie przejęli kontrole nad wydarzeniami i pozwoli Treflowi zdobyć zaledwie jeden punkt, samemu uzyskując 14. Tym samym po meczu pełnych zwrotów akcji Trefl Sopot przegrał ze Śląskiem Wrocław 89:102.
Po spotkaniu zapytaliśmy trenera Stefańskiego, czy, konieczny był aż tak duży nacisk na tureckiego skrzydłowego, który rzut na dogrywkę oddawał z zachwianej pozycji:
„Na pewno zobaczę to na to na video nie raz. Natomiast mieliśmy parę zasad: żeby nie przekroczyć linii, żeby niw było faulu technicznego. Drugą zasadą było to, żeby nie faulować przed wprowadzeniem piłki, bo to jest faul umyślny, trzecia to niedopuszczenie rywala do rzutu za trzy punkty. Chcieliśmy zmusić go do penetracji, ale skończyło się tak, jak było widać” – odsłania kulisy przybity trener Trefla.
„Terminarz mamy ciężki. Dzisiaj morale spadło prawie do zera, natomiast nikt się nie poddaje”. – Stefański
Pomimo trudnego terminarza i licznych kontuzji, nikt w Sopocie nie rezygnuje z walki o play-off. Dodatkowo Trener Stefański na nasze pytanie o wzmocnienia odpowiedział twierdząco: Tak, chcemy się wzmocnić, szukamy. Wszyscy wiedzą, że licencja kosztuje 30 tys. złotych. Chcemy wybrać dobrze i myślę, że wybierzemy dobrze – deklaruje szkoleniowiec. Pomimo porażki dalej wierzy w swój zespół:
„Myślę, że każdy mecz będzie ciężki. Terminarz mamy ciężki. Dzisiaj morale spadło prawie do zera, natomiast nikt się nie poddaje. Od poniedziałku do treningów wróci Darious Moten, wierze, że się wzmocnimy, ale nawet w tym okrojonym składzie byliśmy w stanie walczyć, jak równy z równym przez 40 minut” – kończy z delikatną nutką optymizmu Marcin Stefański.
Trefl okazję do rehabilitacji otrzyma już w najbliższy piątek, kiedy podejmie na własnym boisku Anwil Włocławek. Będzie to pojedynek drużyn, znajdujących się w dołku. Która z nich przełamie serię porażek?
Braterski pojedynek
Mecz Trefla ze Śląskiem reklamowany był jako braterski pojedynek. Bowiem po raz pierwszy w tym sezonie Łukasz i Michał Kolenda zagrali przeciwko sobie. Dla młodego rozgrywającego Śląska Wrocław powrót do Sopotu miał sentymentalne znaczenie:
„Wiedziałem, że ten mecz będzie różnił się od tych, które rozgrywam w innych halach. Starałem się być ponadto. Bardzo mi miło, że kibice przywitali mnie owacjami i brawami. Super, że nadal o mnie pamiętają. To wyjątkowy moment, bo po raz pierwszy zawitałem do Ergo Areny po drugiej stronie barykady. Cieszy to, że wygraliśmy po tak dramatycznym spotkaniu” – relacjonuje Łukasz Kolenda.
W pojedynku braci punktowo lepszy był Michał, ale to Łukasz cieszył się ze zwycięstwa. Przed meczem otrzymał od władz Trefla pamiątkowy kolarz zdjęć.
Z Ergo Areny relacjonował: Oskar Struk