Ostatnim czasami polskie freak-figtowe organizacje bardzo chętnie zatrudniają zawodowych lub byłych sportowców. Taką drogą poszli między innymi: Piotr Lisek, Zbigniew Bartman, Tomasz Hajto, czy Albert Sosnowski. W 2024 roku natomiast w świecie freak-fightów zadebiutuje legenda polskiego boksu – Tomasz Adamek. Czy do tego grona dołączy kiedyś były bokser, kick-boxer i zawodnik MMA – Przemysław Saleta?
Niedawno pogromca Marcina Najmana z walk w KSW i MMA Attack udzielił wywiadu dla kanału FanSportu TV, gdzie ekspert boksu został zapytany przez dziennikarza – Michała Tuszyńskiego, czy chętnie chciałby wrócić ze sportowej emerytury i spróbować sił swoich w freak-fightach. Jednak popularny „Chemek” oznajmił, że nigdy na takie coś się nie zdecyduje.
Mnie nigdy nie ciągnęło w tę stronę, ale telefonów było nawet sporo. Nigdy nawet nie przechodziłem do etapu rozmawiania o pieniądzach. To nie jest kwestia kasy tylko zasad – stwierdził Saleta.
Były bokser w wadze ciężkiej zdradził, też podczas rozmowy, że obecnie freak-fighty robią dużą szkodę szczególnie dla młodych osób, którzy to bardzo chętnie oglądają, a zawodowi sportowcy biorący w tym udział, idą tylko zawalczyć tam po to, aby sobie więcej zarobić.
Uważam, że freak fighty bardziej szkodzą, niż pomagają. Uczestnictwo tam prawdziwych sportowców jest takie co najmniej kontrowersyjne– oznajmił 50-latek.
Źródło: fansportu.pl