Krzysztof Stanowski zdecydował się przeprosić za żart, który powiedział na antenie podczas jednego z programów na Kanale Sportowym. Dziennikarz przyznaje jednak, że nie ma wyrzutów sumienia w tej sprawie.
Stanowski przeprasza za żart i mówi: Nie śmieję się z ofiar, tylko sprawcy!
Po internecie od dłuższego czasu przy okazji różnych materiałów o pedofilii krąży film o tym, jak Krzysztof Stanowski opowiada żart, w którym pyta się o to, jaki program piłkarski mógłby prowadzić Stuu. Odpowiedzią, jaką słyszą widzowie jest: Wykorzystana jedenastka. Na odpowiedź internautów w tej sprawie nie trzeba było długo czekać – tym bardziej, że Stanowski jakiś czas temu postanowił zrezygnować z usług Macieja Dąbrowskiego, a wszystko przez jego niestosowny program nagrany wiele lat temu.
Presja osób śledzących Stanowskiego w mediach społecznościowych, a także sponsorów (z współpracy z Kanałem Sportowym postanowiła zrezygnować marka Lipton) współtworzonych przez niego projektów spowodowała, że dziennikarz zdecydował się ostatecznie przeprosić. Zrobił to jednak w swoim stylu – opowiadając o braku wyrzutów sumienia i wybielając się na każdym kroku. Słowo „przepraszam” nie pada też bardzo szybko.
Pełna treść oświadczenia Stanowskiego:
„Widzę, że cały czas w przestrzeni lata mój żart (czy też dla innych „żart”) z programu sprzed dwóch czy trzech tygodni. Najgorzej to tłumaczyć własne – udane lub mniej, no albo totalnie nieudane – dowcipy. Czy żartowałem z pedofilii? Nie, żartowałem z pedofila. Zrobiłem to w momencie, gdy pojawiły się pierwsze mocne sugestie, że może nim być, a jeszcze przed jakże świetnymi filmami Wardęgi oraz Konopskiego. Jeśli ktoś chce znać moją opinię o sprawie, to może ją poznać w ostatnim odcinku „Dziennikarskiego Zera”, do czego zachęcam.
Jest spore oczekiwanie: czy przeproszę? Żądania „przeproś”, „przeproś, „przeproś”. Zanim do to magiczne słowo padnie, muszę zaznaczyć: mój żart (czy też „żart”, jak kto woli) „jaki program piłkarski mógłby prowadzić Stuu” to żart ze sprawcy, a nie z potencjalnych ofiar. Żart z pedofila, a nie z pedofilii. I pod tym względem uważam, że tak – można żartować ze sprawcy. Można z niego kpić, szydzić, można takich ludzi napiętnować także czarnym humorem, tak jak napiętnowałem czarnym humorem Romana Polańskiego.
I byłbym nieszczery, gdybym Wam teraz pisał, że akurat z tego powodu mam wyrzuty sumienia. Akurat z tego nie mam. Ten sam żart (czy też „żart”) opowiedziany w innym czasie przeszedłby niezauważony. Tak zresztą było, dopóki nie zostałem zmuszony zająć stanowiska w sprawie archiwalnych nagrań współprowadzącego poranki, nie mających związku z Kanałem Sportowych. Teraz na siłę wiele osób próbuje postawić znak równości między tym i tamtym, ale ten znak równości to absurd do kwadratu. W tym momencie nie o to chodzi, bym teraz na bieżąco odpowiadał każdemu z osobna i tłumaczył, co miałem na myśli, zwłaszcza, że mam wrażenie, że ci którzy wiedzą, to wiedzą, a ci którzy uważają inaczej, to i tak będą uważać inaczej. Chociaż jest też trzecia grupa – ludzie, którzy rozumieją intencje, ale ma inną wrażliwość (co szanuję, to ważna grupa, jak najbardziej zasługująca na przeprosiny). Moje motywacje by przeprosić są następujące – ów żart (czy też „żart”) należało opowiedzieć w kuchni, a nie przed kamerą, gdy oglądają mnie ludzie, którzy nie muszą ze mną nadawać na tych samych falach i którzy nie siedzą w mojej głowie.
Powiem „przepraszam” także dlatego, że nienawidzę, gdy inni muszą się za mnie tłumaczyć, a nie chcę robić problemów moim wspólnikom. Jak wielu z Was z miesiąc temu zauważyło, nie wiem, czy swoją przyszłość wiążę z tym czy innym miejscem, natomiast bez względu na to, co się wydarzy lub co się nie wydarzy, czuję się odpowiedzialny za to, by nie robić nikomu pod górkę. Decyzje jakie podejmuje się w spółkach, żeby spółkę i jej pracowników chronić, są często trudne, ale zazwyczaj znacznie trudniejsze niż „przepraszam”. Dlatego przepraszam. Nie będę udawał, że łatwo mi to przechodzi przez gardło (klawiaturę), ale coraz łatwiej, bo widzę, w jak niezręcznym położeniu postawiłem osoby zupełnie z tematem niezwiązane. Przepraszam tych widzów, którzy nie zrozumieli moich intencji, przepraszam tych widzów, którzy intencje zrozumieli, ale mają inną wrażliwość, przepraszam moich wspólników, którzy teraz gaszą pożary, przepraszam sponsorów, którzy sprzątają nie swój bałagan, bo chcieli być kojarzeni z odpowiednimi treściami.
Jednocześnie chciałem zaznaczyć, że trochę nie fair jest wywoływanie wrażenia – w czym niektórzy się lubują – że Kanał Sportowy w internecie jest miejscem, w którym dzieją się jakieś straszne rzeczy. Osobiście uważam, że pod wieloma względami jesteśmy kanałem dostarczającym treści, jakie właśnie powinni dostarczać odpowiedzialni twórcy – mam tu na myśli programy sportowe, publicystyczne, naukowe czy rozrywkowe. Ja popełniam, ale też my jako Kanał popełniamy błędy, niemniej gdyby tak wyglądała cała reszta internetu, nie trzeba byłoby się o nic martwić.”
Jak widać, Krzysztof Stanowski nieco okrężną drogą przeszedł do przeprosin, jednocześnie podkreślając, że te zostały na nim na swój sposób wymuszone. Nieszczere intencje zauważyli zresztą też internauci, którzy w komentarzach często podkreślają, że są przekonani, iż Stanowski nie przepraszałby, gdyby nie fakt, że sponsorzy zaczęli mocniej przyglądać się współpracy z Kanałem Sportowym.
Uważacie, że Stanowski zachował się w tej sytuacji w porządku, a jego żart nie był absolutnie niczym szkodliwym?