Pierwszy mecz finału miał wyrównany przebieg. Ostatecznie Śląsk zachował więcej zimnej krwi i przełamał zwycięską serię Legii, wygrywając 76:72. Kolejną złą wiadomością dla trenera Wojciecha Kamińskiego jest kontuzja Grzegorza Kulki, dla którego oznacza ona koniec sezonu.
Śląsk już na prowadzeniu, kolejna kontuzja w Legii
WKS Śląsk Wrocław (5) – Legia Warszawa (6) 1:0
Zgodnie z tym, co prognozowaliśmy w naszej zapowiedzi finałów, Śląsk od początku meczu konsekwentnie wykorzystywał przewagę pod koszem. Zaczął od wyniku 13:5 i konsekwentnie powiększał przewagę. Wobec braków kadrowych trener Wojciech Kamiński, który nie boi się stawiać na młodych graczy, dał szansę Jakubowi Sadowskiemu. Ten zaliczył pozytywny występ. Na przestrzeni 11 minut uzyskał 3 zbiórki i asystę. Najważniejsze jest jednak, że radził sobie w obronie przeciwko masywniejszym rywalom. Na koniec I kwarty gospodarze prowadzili wyraźnie 27:18. W kolejnej odsłonie do pracy zabrała się Legia i dzięki dobrej grze obwodowych zniwelowała straty rywala niemal do zera. Chwile później udało się jej nawet wyjść na prowadzenie. Mecz się wyrównał, a na przerwę w dość szczęśliwych okolicznościach z jednopunktowym prowadzeniem schodził Śląsk (44:43).
Po zmianie stron oba zespoły spuściły nieco z tonu, ale stroną przeważającą wciąż byli gospodarze. Legia jednak tradycyjnie trzymała się blisko rywala i przed ostatnią kwartą miała pięć punktów straty. Śląsk postanowił przyspieszyć i przejął kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Przyjezdni nie zamierzali składać broni i po serii 8:0 wynik znów się wyrównał. Śląsk odparł szturm rywala i ostatecznie wygrał 76:72, obejmując prowadzenie w serii do czterech zwycięstw. Kolejną złą informacją dla trenera Wojciecha Kamińskiego jest kontuzja, jakiej doznał Grzegorz Kulka. Przypominamy, że już wcześniej z urazem zmagał się inny podkoszowy, Adam kemp. Kulka do gry w finałach już nie wróci, a i Kempa zabraknie również w meczu numer 2.
Wobec tego sytuacja Legii staje się bardzo trudna Najlepszym graczem gospodarzy tradycyjnie był Travis Trice z 22 punktami i 5 asystami. Robert Johnson zdobył dla gości 24 punkty, 6 zbiórek i 4 asysty. Amerykanin nie może być jednak zadowolony ze swojej gry, bo trafił tylko 11 z 24 rzutów z gry, często podejmował decyzje wbrew interesowi drużyny. Drugi mecz finału w czwartek o godz. 20:40. Z kolei już w środę startuje rywalizacja o brąz pomiędzy Czarnymi Słupsk, a Anwilem Włocławek.
Przygotował: Oskar Struk.