W jednym z ciekawszych meczów 15. kolejki Energa Basket Ligi doszło do niespodzianki. Faworyzowany Trefl Sopot przegrał na własnym parkiecie z Grupą Sierleccy Czarni Słupsk 71:77. Po meczu przedstawiciele obu drużyn byli zgodni, że kluczem do zwycięstwa gości była większa determinacja i chęć zwycięstwa.
Niespodzianka w Sopocie: „zbyt miękko weszliśmy w mecz, rywal zdominował nas pod względem fizycznym”
W derbach Pomorza w ramach 15. kolejki Energa Basket Ligi Czarni Słupsk okazali się lepsi od Trefla Sopot 77:71. W ekipie gospodarzy zdają sobie sprawę, w którym elemencie okazali się gorsi.
„Nie ma co za dużo tutaj mówić, nie zaczęliśmy z dobrym podejściem do tego meczu. Od początku przegrywaliśmy fizycznie. Kiedy wyszliśmy na prowadzenie, to stało się to tak naprawdę tylko dzięki naszemu talentowi ofensywnemu. Natomiast drużyna przeciwna bardziej chciała, była bardziej głodna, walczyła przez cały czas. Zdominowała nas fizycznie, dlatego przegraliśmy” – analizuje przyczyny porażki trener Żan Tabak.
Podobnego zdania jest Jean Salumu, który zaczął swoją wypowiedź nietypowo, bo od końca.
„Myślę, że najlepsza z tego meczu była nasza rozmowa po nim w szatni. Od początku mieliśmy problem z fizycznością. Bardzo poważnie przegraliśmy walkę o zbiórki. Przegrywaliśmy starcia o tzw. piłki niczyje, które trzeba było wywalczyć. Jeśli nie wejdziemy w mecz z odpowiednim nastawieniem, to mamy takie problemy, jak dzisiaj. Myślę, że to jest dla nas dzwonek na pobudkę po ostatnich zwycięstwach. Musimy pracować, zmienić podejście, by wrócić na odpowiednią ścieżkę” – Podsumował Belg, który w piątkowym starciu zapisał na swoim koncie 10 punktów, trafiając jeden z pięciu rzutów z dystansu.
Zupełnie inne nastoje panowały w słupskim zespole, który bardzo chciał się zrehabilitować po kompromitującej porażce z GTK Gliwice. „Chciałem pogratulować swoim zawodnikom jak zawsze po wygranym meczu. Dzisiaj zostawili serce na boisku. Trzeba oddać Treflowi, że naciskali nas cały czas, bronili agresywnie. To był mecz walki. Cieszę się, że wygraliśmy, bo było nam to potrzebne po ostatniej porażce z Gliwicami, gdzie zagraliśmy beznadziejnie na własnym parkiecie. To była reakcja taka, jaką ja chciałem zobaczyć u swoich zawodników po takim przegranym meczu” – cieszy się trener Mantas Cesnauskis.
Z postawy zespołu zadowolony jest również zawodnik David Dileo. „Jeśli podczas meczu wyjazdowego spotyka się z silną drużyną, to trzeba od początku zacząć mocno, z dobrą energią. Pokazać, że będziemy walczyć. My dzisiaj to zrobiliśmy. Może nie wszystko szło idealnie po naszej myśli, ale nie poddawaliśmy się, byliśmy konsekwentni, stanowiliśmy drużynę, dlatego wygraliśmy”. Amerykański skrzydłowy zdobył w tym meczu 9 punktów, spędzając na parkiecie ponad 30 minut.
Postanowiliśmy dopytać trenera Czarnych o przyczyny wahań formy jego zespołu, który potrafi zagrać kapitalne zawody, by tydzień później zaprezentować się w sposób niedopuszczalny.
„Bardzo dobrze Pan zauważył, to bardzo dobre pytanie. Jako trener mam ból głowy z powodu tych wahań formy. Po dwóch dobrych meczach przytrafiła nam się wpadka, która nie powinna się zdarzyć. Mam nadzieję, że coś podobnego się już nie powtórzy. Znowu pokazujemy, że wychodzimy z tego kryzysu. Przyczyną może być fakt, że wymieniliśmy dwóch podstawowych graczy odpowiedzialnych za kreowanie akcji i zdobywanie punktów. Ta drużyna idzie do przodu, zgrywa się. Czas powinien działać na naszą korzyść” – przekonuje litewski trener.
W odpowiedzi na nasze kolejne pytanie odsłania kulisy zmian w zespole.
„Jestem zadowolony z tego, co udało nam się znaleźć na rynku transferowym. Nie mamy zbyt dużo pieniędzy, możemy szczerze to powiedzieć. Jesteśmy niskobudżetową drużyną. Kiedy odeszło od nas dwóch zawodników, to nie mieliśmy od razu środków na pozyskanie droższych zawodników. Dodatkowo musieliśmy wypłacić im część pieniędzy za rozwiązanie kontraktów. Za mniejsze pieniądze musieliśmy znaleźć zawodników, którzy dadzą nam jakość. Jak pokazuje dzisiejszy mecz, to nam się udało”.
Właśnie z powodów finansowych Czarni przez kilka spotkań musieli sobie radzić bez nominalnego rozgrywającego.
„Tu nie było czasu na kalkulacje. Musieliśmy podejmować szybkie decyzje. Nie patrzyliśmy na najbliższe mecze. Zdawaliśmy sobie sprawę, że bez dwóch rozgrywających będzie nam bardzo ciężko. Ewentualne porażki podczas ich nieobecności były wkalkulowane. Chcieliśmy znaleźć wartościowych graczy, co nam się udało” – kończy Mantas Cesnauskis.
W Ergo Arenie rozmawiał: Oskar Struk.