Robert Kubica udowodnił swoją klasę podczas wyścigu 6h Fuji, mimo ogromnych przeciwności losu. Zespół AF Corse Ferrari zmagał się nie tylko z niekorzystnym Balance of Performance, ale także z poważnym uszkodzeniem bolidu po kolizji na początku wyścigu. Mimo to polski kierowca był najjaśniejszym punktem ekipy z Maranello i zachował szanse w walce o mistrzowski tytuł.

W skrócie:
- Ferrari przystąpiło do wyścigu w Japonii z najcięższym samochodem, co negatywnie wpłynęło na tempo bolidu
- Już na początku rywalizacji samochód doznał poważnego uszkodzenia po kolizji z Astonem Martinem
- Mimo trudności Kubica był najwyżej sklasyfikowanym kierowcą Ferrari i pozostaje w grze o tytuł mistrza świata
Najcięższy bolid i problemy przed startem
Robert Kubica nie ukrywał przed wyścigiem 6h Fuji, że czeka go wyjątkowo trudne zadanie. Polski kierowca był świadomy, że mechanizm sztucznego wyrównywania szans (Balance of Performance) znacząco wpłynie na osiągi Ferrari podczas japońskiej rundy. Włoski producent został zmuszony do startowania z najcięższym samochodem w stawce, co bezpośrednio przełożyło się na tempo bolidu.
Problemy z osiągami były widoczne już podczas sesji kwalifikacyjnej, gdzie Kubica musiał zadowolić się dopiero dziesiątym miejscem startowym. Perspektywy na dobry wynik wydawały się ograniczone, ale nikt nie przypuszczał, że prawdziwe wyzwania dopiero nadejdą.
Dramatyczny początek i walka o przetrwanie
Niedzielny wyścig za kierownicą Ferrari 499P o numerze 83 rozpoczął Phil Hanson. Brytyjczyk miał wyjątkowego pecha, trafiając w epicentrum małego karambolu spowodowanego przez jednego z kierowców Astona Martina. W wyniku kolizji w karoserii bolidu AF Corse powstała ogromna dziura, co postawiło zespół w niezwykle trudnej sytuacji.
„Co robimy? Nie mamy tempa” – komunikował zaniepokojony Hanson przez radio, sugerując natychmiastowy zjazd do alei serwisowej. Zespół podjął jednak decyzję o kontynuowaniu jazdy i dokonaniu prowizorycznej naprawy podczas planowanego pit-stopu. Mechanicy częściowo zakleili uszkodzenie taśmą, co pozwoliło na dalszą rywalizację, choć w znacznie utrudnionych warunkach.
Polski kierowca ratuje sytuację i pozostaje w walce o tytuł
Mimo wszystkich przeciwności – zarówno technicznych (najcięższy samochód), jak i nieplanowanych (uszkodzenie karoserii) – Robert Kubica zdołał wycisnąć maksimum z bolidu Ferrari. Polski kierowca pokazał swoje umiejętności i determinację, stając się najjaśniejszym punktem ekipy z Maranello podczas japońskiej rundy.
Dzięki swojej postawie Kubica okazał się najwyżej sklasyfikowanym kierowcą Ferrari w całej stawce, co można uznać za spory sukces w zaistniałych okolicznościach. Co równie ważne, polski zawodnik zachował matematyczne szanse na końcowy triumf w mistrzostwach świata WEC, choć walka o tytuł będzie wymagała doskonałych wyników w pozostałych rundach sezonu.
Wyścig w Fuji pokazał, jak ogromną rolę w serii WEC odgrywa mechanizm Balance of Performance, który w tym przypadku znacząco ograniczył możliwości Ferrari, faworyzując innych producentów, którzy otrzymali lżejsze samochody i większą moc.

