Wojciech Szczęsny znów staje przed wyzwaniem szybkiego powrotu do wysokiej formy. Polski bramkarz, który od ponad czterech miesięcy nie rozegrał oficjalnego meczu, musi błyskawicznie przestawić się z roli rezerwowego na pierwszego bramkarza FC Barcelony. Ta sytuacja do złudzenia przypomina jego powrót do futbolu w styczniu, gdy po ogłoszonej emeryturze dołączył do katalońskiego klubu.

W skrócie:
- Szczęsny po czterech miesiącach bez gry będzie podstawowym bramkarzem Barcelony przez co najmniej dwa najbliższe miesiące
- Polski golkiper niedawno przedłużył kontrakt z Barceloną do 2027 roku, godząc się na rolę rezerwowego
- Kibice Barcelony darzą Szczęsnego sympatią, doceniając jego charyzmę i pozytywny wpływ na zespół
Nieoczekiwany zwrot akcji w karierze polskiego bramkarza
Jeszcze tydzień temu Wojciech Szczęsny w jednym z wywiadów otwarcie przyznawał: „Jestem rezerwowym i, o ile nie wydarzy się coś niespodziewanego, pozostanę nim„. Polski bramkarz, który przedłużył kontrakt z FC Barceloną do 2027 roku, wydawał się pogodzony z rolą zmiennika. „Przygotowałem się na to i jak dotąd nie jestem rozczarowany” – dodawał wówczas. Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie i teraz przez najbliższe dwa miesiące to właśnie 35-letni Polak będzie bronił bramki katalońskiego klubu.
Ta sytuacja do złudzenia przypomina styczeń bieżącego roku, kiedy Szczęsny wrócił do profesjonalnego futbolu po ogłoszeniu zakończenia kariery. Wówczas po kontuzji Marca-André ter Stegena Barcelona pilnie potrzebowała doświadczonego bramkarza. Polak przerwał emeryturę, na którą udał się po Euro 2024, i podpisał kontrakt z katalońskim klubem. Potrzebował trzech miesięcy (październik, listopad i grudzień), by osiągnąć odpowiedni poziom formy i wrócić do rywalizacji. Jego powrót nastąpił w meczu Pucharu Króla przeciwko Barbastro.
Od kontrowersyjnego palacza do ulubieńca Katalonii
Szczęsny szybko zdobył sympatię kibiców Barcelony w poprzednim sezonie. Jego charyzma i pozytywne nastawienie sprawiły, że stał się jedną z bardziej lubianych postaci w drużynie. Fani stworzyli nawet specjalną przyśpiewkę „Szczesny, fumador” (Szczęsny, palacz), nawiązującą do jego otwarcie przyznawanego nałogu tytoniowego. Choć palenie nie jest najbardziej chwalebnym nawykiem, Polak zrekompensował to opinią dobrego kolegi i osoby jednoczącej szatnię.
Kiedy Barcelona poszukiwała bramkarza po kontuzji ter Stegena, Robert Lewandowski polecił Szczęsnego dyrektorowi sportowemu Deco i trenerowi Flickowi, podkreślając jego przywódcze cechy i pozytywny wpływ na zespół. Polak rzeczywiście sprawdził się w tej roli, stając się ważnym ogniwem drużyny, mimo że początki nie były łatwe.
Jego debiut w finale Superpucharu w Jeddzie zakończył się czerwoną kartką, a w meczu w Lizbonie popełnił kilka poważnych błędów, które sprawiły, że wielu kibiców zastanawiało się, dlaczego trener Flick odsunął Iñakiego Peñę. Z czasem jednak Szczęsny ustabilizował formę i rozegrał kilka bardzo dobrych spotkań. Półfinał Ligi Mistrzów przeciwko Interowi Mediolan nie był jednak jego najlepszym występem – popełnił poważny błąd przy golu na 2-3 w pierwszym meczu.
Teraz Szczęsny, który od 15 maja nie rozegrał żadnego oficjalnego meczu, musi szybko wrócić do optymalnej formy. Barcelona przedłużyła z nim kontrakt, widząc w nim idealnego mentora dla młodego Joana Garcíi. Jednak los sprawił, że polski bramkarz znów musi wejść do bramki jako numer jeden. Doświadczenie i zwycięski charakter Szczęsnego mogą okazać się kluczowe w tej trudnej sytuacji.
