Na Klubowych Mistrzostwach Świata 2025 atmosfera gęstnieje z każdą minutą, a napięcie można kroić nożem. W centrum uwagi znajduje się grupa G, gdzie dwa kluby, Manchester City i Juventus, toczą bój nie tylko o punkty, ale o coś znacznie cenniejszego – o uniknięcie starcia z postrachem całego turnieju. Tym postrachem, jak nietrudno się domyślić, jest Real Madryt, a perspektywa spotkania z „Królewskimi” już w 1/8 finału wywołuje globalną panikę.

W skrócie:
- Juventus i Manchester City toczą zaciętą walkę o pierwsze miejsce w grupie, aby w fazie pucharowej uniknąć spotkania z Realem Madryt.
- Rywalizacja jest tak intensywna, że kluczowy stał się bilans bramek, co zmuszało obie drużyny do szukania jak najwyższych zwycięstw w poprzednich meczach.
- Bezpośredni mecz pomiędzy Juventusem a Manchesterem City w Orlando będzie de facto finałem, który zdecyduje, która z potęg wpadnie na „Królewskich”.
Jedni unikną koszmaru, drudzy wpadną pod walec. Panika na Mundialu!
Od samego początku losowania grupy G było jasne, że to będzie wyścig dwóch koni. Z jednej strony Manchester City, z drugiej Juventus – dwie potęgi znacznie przewyższające poziomem pozostałych rywali, Al Ain i Wydad. Scenariusz był prosty: Anglicy i Włosi mieli stoczyć bezpośredni bój o fotel lidera. I tak się właśnie stało. Ten decydujący mecz odbędzie się już w czwartek w Orlando i będzie miał kolosalny wpływ na dalszy przebieg turnieju. Drużyna, która zajmie drugie miejsce w tej grupie, niemal na pewno trafi na Real Madryt, o ile w grupie H nie dojdzie do jakiejś gigantycznej sensacji.
To oznacza, że albo Juventus, albo City zmierzy się z „Kryształowymi” już na etapie 1/8 finału. Taka perspektywa to prawdziwy koszmar, który sprawił, że oba zespoły w poprzednich dwóch meczach grały z nożem na gardle. Stawką nie były tylko punkty. Chodziło o każdy strzelony gol.
Wojna na gole, czyli jak bardzo boją się Królewskich
Wszyscy zdawali sobie sprawę, że przy ewentualnym remisie punktowym o wszystkim zdecyduje bilans bramkowy. Dlatego zarówno jedni, jak i drudzy, rzucili się do ataku, szukając wyników, które przejdą do historii. Chcieli zapewnić sobie taką przewagę, by w ostatniej kolejce wystarczył im nawet remis. Ten przywilej na razie jest po stronie Juventusu. „Stara Dama” pokonała Al Ain 5:0 i Wydad 4:1, co dało jej imponujący bilans bramkowy +8.
Dla City była to poprzeczka zawieszona ekstremalnie wysoko, zwłaszcza po skromnym zwycięstwie 2:0 nad Wydad w meczu inauguracyjnym. Mimo to, w starciu z Al Ain podopieczni Guardioli rzucili się do szaleńczej pogoni za wynikiem 7:0, który dawałby im przewagę. Byli o krok, zabrakło im dosłownie jednego gola. Napięcie na ławce rezerwowych City było tak ogromne, że mecz fazy grupowej wyglądał jak finał rozgrywek pucharowych. Obrazek, na którym Bernardo Silva nerwowo dopytuje, czy potrzebna jest jeszcze jedna bramka, błyskawicznie obiegł internet i stał się viralem.
Zatruta piłka leży teraz po stronie Manchesteru City. Jeśli uda im się pokonać Juventus w kluczowym starciu w Orlando, unikną gorzkiej pigułki, jaką jest wczesna konfrontacja z Realem. W każdym innym przypadku – przy remisie lub porażce „Obywateli” – beneficjentem będzie Juventus. To znacznie więcej niż mecz o pozycję lidera. Mundial już rozkręcił się na dobre.