Remis 1:1 w wyjazdowym meczu z Radomiakiem Radom, który akurat obchodził 115-lecie istnienia, był dla Wisły Płock czwartym kolejnym spotkaniem bez porażki. Konferencja prasowa z udziałem trenera Mariusza Misiury nie skupiała się jednak wyłącznie na analizie boiskowej. Szkoleniowiec „Nafciarzy” dużo czasu poświęcił wyjaśnieniu nerwowej atmosfery przy ławkach rezerwowych oraz podkreśleniu, z jakim nastawieniem jego zespół przyjechał na święto rywala.

Wisła w Radomiu chciała gospodarzom… popsuć święto
Trener Misiura rozpoczął od gratulacji dla gospodarzy, jednocześnie zaznaczając ambicje swojego zespołu.
„Gratuluję pięknej historii, 115 lat to bardzo dużo czasu. Przeczytałem kiedyś, że jak kogoś szanujesz, to przygotuj się do niego jak najlepiej. Z szacunku dla waszego święta i pełnej publiczności, chciałem zrobić wszystko, by moja drużyna była jak najlepiej przygotowana” – rozpoczął trener Wisły Płock. „Nie chcieliśmy być w tym święcie tłem, ale głównym bohaterem” – dodał.
Początek meczu należał do Radomiaka, który objął prowadzenie, lecz goście zdołali wyrównać jeszcze przed przerwą. Szkoleniowiec docenił postawę swojego bramkarza oraz charakter drużyny.
„Radomiak bardzo dobrze wszedł w mecz, miał świetną sytuację na 1:0. Muszę tutaj pochwalić Rafała Leszczyńskiego i pracę naszego trenera bramkarzy, bo Rafał bronił bardzo dobrze” – zaznaczył. „Straciliśmy bramkę, ale byliśmy taką małą garstką ludzi w tym, powiedziałbym, piekiełku, a potrafiliśmy znaleźć w sobie siłę, podnieść się i wyrównać. Gratuluję mojej drużynie po raz kolejny charakteru” – kontynuował Misiura.
Nerwowa końcówka. Misiura stanął w obronie zawodnika
Najwięcej uwagi trener poświęcił jednak sytuacji z drugiej połowy, gdy między ławkami rezerwowymi doszło do sporego zamieszania. Mariusz Misiura wziął pełną odpowiedzialność za swoją emocjonalną reakcję, szczegółowo tłumacząc jej podłoże.
„W drugiej połowie troszeczkę się zagotowało. Jestem emocjonalnym człowiekiem i mam z zawodnikami wewnętrzną relację. Doszedł do nas Tomáš Tavares, który grał na wysokim poziomie i miał dwa razy zerwane więzadła krzyżowe” – przypomniał szkoleniowiec.
Powodem spięcia był faul na portugalskim pomocniku.
„Uważam, że ten faul był z premedytacją, z dużym impetem. Gdyby [Tavares] został czysto trafiony, jest to równoznaczne z końcem kariery tego zawodnika. To była normalna reakcja w obronie świetnego zawodnika i człowieka” – stanowczo podkreślił Misiura.
Choć trener przeprosił za formę swojej reakcji, nie omieszkał dodać, że wysoka temperatura spotkania miała też swoje plusy.
„Mogę na spokoju przeprosić stronę Radomiaka, że doszło między nami do, powiedzmy, awanturki. Ale z drugiej strony, na boisku było dużo walki i zaangażowania. Jeżeli my tam jeszcze podsyciliśmy trochę ogień, to uważam, że w pewnym momencie było to tylko dobre dla widowiska” – stwierdził.
Remis nie był sprawiedliwy?
Oceniając ostateczny rezultat, trener „Nafciarzy” przyznał, że podział punktów nie do końca odzwierciedla przebieg gry, wskazując na przewagę rywali w klarownych sytuacjach.
„Uważam, że z takich czystych sytuacji remis jest naciągany, bo więcej klarownych miał chyba na początku Radomiak, chociaż nasza kontra Ibana Salvadora z Wiktorem Nowakiem też mogła zakończyć się inaczej. Dopisujemy punkt i teraz przed nami odpoczynek oraz mecz z Pogonią” – zakończył Mariusz Misiura.


