PSG i szef EFC, Nasser Al-Khelaifi, publicznie zaprasza Real Madryt z powrotem do „piłkarskiej rodziny” i ogłasza, że projekt Superligi jest „martwy, zanim się zaczął”. W tle: cicha dyplomacja między UEFA a promotorami A22, rebranding ECA→EFC oraz coraz bliższe pojednanie z Barceloną. Dodajmy do tego rekordowe wpływy i nowy model komercjalizacji pucharów – i mamy pełny obraz sił, które dziś kształtują europecki futbol.

W skrócie:
- Superliga traci grunt: nawet Barca sygnalizuje kurs na pojednanie z UEFA, a UEFA nie zmienia formatu LM mimo rozmów z A22.
- ECA przeszła w EFC: kluby zyskały większy wpływ na marketing pucharów do 2033 r., co osłabia sens „secesji”.
- Real zostaje sam na barykadzie: narracja o finansowej „kontrze” wobec Premier League ściera się z faktami o rosnących przychodach LM i rekordowym sezonie PSG.
Co naprawdę wydarzyło się w Rzymie – a czego nie było w komunikatach
Podczas dorocznego zgromadzenia European Football Clubs (EFC) w Rzymie Nasser Al-Khelaifi wykonał polityczny gest w stronę Realu Madryt: „Jesteśmy rodziną. Chcemy wszystkich z powrotem. Real Madryt też. To jest ich dom, nasz wspólny dom. Nie potrzebujemy żadnych innych rozgrywek – dziś mamy najlepszą klubową rywalizację, w coraz lepszym formacie.” Tego samego dnia obecność Joana Laporty została odczytana jako sygnał, że Barcelona realnie szuka mostów do UEFA i struktur klubowych. Jeszcze ważniejsze jest jednak to, co siedzi pod wierzchnią warstwą gestów: ECA przyjęła nową tożsamość EFC i de facto skonsolidowała wpływy klubów na zarządzanie oraz sprzedaż komercyjną europejskich pucharów – poprzez wspólne przedsięwzięcie z UEFA (UC3) i umowy do 2033 roku. To znaczy, że „głos klubów” nie jest już hasłem – ma instytucjonalne zęby i budżet.
Rzymskie wystąpienia pokazały też zmianę narracji w Hiszpanii. Przedstawiciele Atlético mówili wprost, że o Superlidze „poważnie” rozmawia się już w zasadzie tylko w Hiszpanii, bo polityczna większość na kontynencie ułożyła sobie współpracę z UEFA. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli Real będzie kontynuował krucjatę, nie znajdzie dziś „dwunastki” gotowej podpisać ryzyko prawne, polityczne i wizerunkowe tak jak w 2021 roku – zwłaszcza gdy kasa z oficjalnych pucharów rośnie, a klubowy „udział we władzy” jest większy niż kiedykolwiek.
Dlaczego Real Madryt wciąż obstaje przy swoim
Florentino Pérez od lat argumentuje, że obecny system nie nadąża finansowo i produktowo za zmianami na rynku, a dominacja Premier League oraz rozdrobnienie kalendarza wypychają kluby poza strefę komfortu. Z tej perspektywy A22 oferuje „Unify League”: wielopiętrowe, merytoryczne rozgrywki z awansami i spadkami, bez „wieczystych miejsc” dla założycieli, z równoległą ligą kobiecą i – kluczowe – darmowym streamingiem w modelu reklamowym. To ma brzmieć jak remedium na młodych odbiorców i globalny zasięg.
Problem Realu polega na tym, że choć A22 w ostatnich miesiącach intensywnie „miękczy” przekaz – już nie „zamknięta kasta”, lecz otwarty system awansów – to brakuje konsensusu: ligi krajowe, związki i większość klubów nie widzą powodu, by oddawać instytucjonalne i finansowe prawa w zamian za projekt, który wciąż nie ma szerokiego mandatu. Co więcej, przeciwnicy zwracają uwagę, że nawet jeśli Unify byłby „na papierze” kompatybilny z krajową piłką, to realnie zjadłby czas antenowy, uwagę i pieniądz, czyli osłabił filary całej piramidy. Dlatego właśnie zaproszenie Al-Khelaifiego do „powrotu do rodziny” jest dla Realu kłopotliwe: jeśli Pérez odmówi, potwierdzi izolację; jeśli przyjmie, przyzna, że największa dźwignia negocjacyjna przestała działać.
Czy Superliga jest naprawdę martwa – czy tylko „śpi” pod lodem?
Fakty z ostatnich dni sprzyjają tezie Al-Khelaifiego. UEFA przyznała, że odbyły się nieformalne kontakty z A22 – ale zarazem twardo podkreśliła, iż nie planuje zmian formatu Ligi Mistrzów. Mówiąc prościej: panuje spokój i pewność siebie po stronie instytucji. Jednocześnie, odkąd w 2024/25 weszła nowa „faza ligowa” z 36 drużynami, UEFA sprzedaje produkt z większą liczbą topowych meczów i dłuższą ekspozycją, a kluby notują rekordowe wpływy z pucharów. Polityczny kontekst też sprzyja „obozowi status quo”: EFC urosło liczebnie i kompetencyjnie, a wspólne joint-venture z UEFA do 2033 roku scementowało współzależność.
Nie bez znaczenia jest kapitał symboliczny. PSG – klub Al-Khelaifiego – wygrał poprzednią edycję Ligi Mistrzów, miażdżąc Inter 5:0 w finale. Odbiór? Dla zwolenników UEFA to dowód, że sportowa „otwarta droga na szczyt” działa także dla tych, którzy latami odbijali się od sufitu. Dla zwolenników Superligi – sygnał, że dominacja finansowa nie gwarantuje automatycznie trofeów, więc może nie trzeba wywracać stołu. W tej układance to Real pozostaje samotnym rewolucjonistą, a Barcelona coraz wyraźniej „schodzi z barykady” i szuka modus vivendi z Ceferinem i EFC. „Chcemy uspokojenia europejskiego futbolu; chcemy porozumienia i powrotu do UEFA” – to już język, który zamyka okno na gwałtowną secesję tu i teraz.
