Irina Fetecau, rumuńska tenisistka, została zawieszona na 10 miesięcy po wykryciu w jej organizmie zabronionego stymulanta – 4-metylo-pentan-2-aminy. Do zdarzenia doszło podczas turnieju ITF w Brazylii w kwietniu 2024 roku, gdzie Fetecau została poddana kontroli antydopingowej po jednym z meczów.

Zanieczyszczony suplement powodem zawieszenia?
Jak wykazało śledztwo, źródłem zakazanej substancji był suplement Gorillalpha Yeti Juice, który zawodniczka stosowała przed treningami. Choć suplement ten dostępny jest komercyjnie, nie został opracowany z myślą o zawodowych sportowcach. Niezależny ekspert potwierdził, że mógł on zawierać zanieczyszczenia prowadzące do pozytywnego wyniku testu.
Zawodniczka początkowo mogła liczyć na ugodę z ITIA, zakładającą 12 miesięcy zawieszenia. Fetecau jednak odmówiła jej przyjęcia i zdecydowała się na proces przed niezależnym trybunałem. Finalnie orzeczono 10 miesięcy dyskwalifikacji, uwzględniając fakt, że zawodniczka konsultowała się wcześniej z lekarzem sportowym i próbowała upewnić się co do bezpieczeństwa suplementu.
Trybunał mimo to nie uniewinnił tenisistki – podkreślono, że choć nie działała z premedytacją, to jako zawodowa sportsmenka powinna była zachować większą ostrożność. Dodatkowym argumentem była jej niedawna obecność na szkoleniu antydopingowym, na którym omawiano właśnie ryzyko związane z suplementami.
Decyzja w sprawie Fetecau ponownie rozbudziła debatę na temat równości kar w podobnych przypadkach. Fani porównują jej sytuację chociażby z Jannikiem Sinnerem, który – również po przypadkowym kontakcie z zakazaną substancją – został zawieszony jedynie na trzy miesiące. W zeszłym roku także Iga Świątek otrzymała miesięczną dyskwalifikację po pozytywnym wyniku testu wywołanym przez zanieczyszczoną melatoninę.