W sezonie 2026 Formuła 1 stanie na progu technologicznej rewolucji, a Pirelli – kluczowy gracz na froncie dostosowywania ogumienia – zmaga się nie tylko z presją czasu, ale i z niespotykanym dotąd chaosem informacyjnym ze strony zespołów. Włoski producent podejmuje dziś najtrudniejsze decyzje w swojej historii obecności w F1, nie mając pewności, czy informacje od zespołów to rzeczywistość, czy sprytna gra konkurencji.

Już teraz wiadomo, że wyjątkowa dynamika komunikacji między Pirelli a ekipami grozi powstaniem opon, które mogą pogrążyć jednych albo wywindować innych. Tak intensywnej kulisowej rozgrywki świat F1 nie widział od lat.
W skrócie:
- Największa luka w danych zespołów F1 – różnice w symulacjach sięgają 20-30%.
- Pirelli rozważa radykalne podejście do produkcji mieszanki na 2026.
- Aktywna aerodynamika i nowe przepisy podnoszą stawkę jak nigdy.
Dane? „Gra na czas”, nie rzeczywistość
Włoski producent boryka się z bezprecedensową rozbieżnością w danych przesyłanych przez zespoły. Po pierwszych sesjach symulatorowych różnice czasów okrążeń na tych samych torach wynoszą nawet 4 sekundy, a rozbieżności w docisku sięgają 30%.
„To bardzo dużo. Nawet biorąc pod uwagę tylko najbardziej przekonujące symulacje, widzimy, że różnice między czołówką a resztą stawki sięgają 20%” – komentuje Mario Isola.
Spora część zespołów z premedytacją zataja swoje przewagi lub dezinformuje, licząc, że „pomyłka” Pirelli wywróci stawkę do góry nogami. Sytuację tak komentuje Nikolas Tombazis z FIA:
„Najbardziej oporne są te ekipy, które wierzą, że mają przewagę technologiczną. To może się jednak obracać przeciwko nim, jeśli finalny produkt nie zgra się z ich autem.”
Rewolucja pod maską i podwoziem – wyzwanie dla oponiarzy
W 2026 roku F1 przyjmie rekordowy poziom innowacji: aktywna aerodynamika, twardsze normy efektywności i węższe opony, a także zupełnie nowe jednostki napędowe z większym udziałem elektryczności.
Kluczowy dylemat Pirelli: przygotować ogumienie pod „średnią” z dostępnych rozwiązań czy pójść w skrajność – ostrożność kosztem wydajności? Włoski producent musi przewidzieć, jak będą się zmieniały obciążenia przez cały sezon wraz z rozwojem bolidów.
„Aktywna aerodynamika z otwartymi i zamkniętymi skrzydłami oraz nowa moc silników elektrycznych oznaczają gigantyczne zmiany w sposobie obciążenia ogumienia” – zauważa Isola.
Co ciekawe, mimo postępującej digitalizacji rozgrywki, w testach na torze na Monzy, Mugello i w Meksyku wykryto, że nawet realne pomiary nie są całkiem miarodajne – zespoły używają obecnych samochodów „przystosowanych” do imitowania przyszłych wymagań. Na finałowy test w Abu Zabi wszyscy mają korzystać z prototypów.
Technologiczny wyścig o kontrolę – Pirelli pod ścianą
Homologacja opon na sezon 2026 upływa 15 grudnia, a do tego czasu Pirelli planuje aż trzy dodatkowe serie testowe. Jednocześnie firmy muszą, według norm FIA, przekazać „nowe” zestawy danych jeszcze w grudniu, choć Isola przyznaje, że do tej pory najświeższe informacje pochodzą z czerwca.
Największą trudnością pozostaje skala niepewności – FIA ustala na każdą rundę zasady zarządzania energią, co czyni precyzyjne zaprojektowanie mieszanki praktycznie nierealnym zadaniem. Żeby sprostać tej zmienności, Pirelli przygotowuje szerszy zakres mieszanki, gdzie różnice między modelami C1 a C6 mają sięgnąć nawet 0,8 sekundy na okrążeniu.
Nieoczekiwanym sojusznikiem mogą być nowe deszczówki – przy węższych oponach i wyraźnie niższym docisku podłogi przyszłoroczne pióropusze wody powinny być nawet o połowę niższe, co może poprawić bezpieczeństwo wyścigu w trudnych warunkach, do tej pory uznawanych za newralgiczne.

