FC Barcelona zszokowała rynek, obierając za cel transferowy Martina Ødegaarda. Norweski kapitan Arsenalu, wyceniany na 120 milionów euro, miałby stać się mózgiem nowej Blaugrany. To ruch, który wydaje się finansowo irracjonalny i historycznie kontrowersyjny, biorąc pod uwagę „królewską” przeszłość gwiazdora.

W skrócie:
- Barça widzi w Ødegaardzie rozwiązanie problemów z kontuzjami Pedriego i Gaviego.
- Wartość operacji (120 mln euro) jest zaporowa dla klubu w kryzysie finansowym.
- Kluczową przeszkodą jest kontrakt Norwega (do 2028) i jego status w Londynie.
Irracjonalny cel czy genialny plan?
FC Barcelona desperacko szuka stabilizacji w drugiej linii. Ciągłe problemy zdrowotne Pedriego i Gaviego sprawiają, że środek pola, choć naszpikowany talentem, jest nieprzewidywalny i kruchy. Martin Ødegaard, który w Arsenalu jest tytanem pracy (w poprzednim sezonie rozegrał ponad 90% możliwych minut w Premier League), ma być gwarantem jakości dostępnym co tydzień. To nie jest szukanie luksusu, ale próba załatania strukturalnej dziury.
Pytanie brzmi jednak: jak? Katalońskie media huczą o „nowej dźwigni finansowej”, ale Javier Tebas i władze La Liga trzymają klub w finansowym uścisku. Wartość rynkowa Norwega, szacowana na 120 milionów euro, to kwota, która wymagałaby sprzedaży kluczowego gracza LUB kolejnego magicznego triku zarządu Joana Laporty. Arsenal nie jest klubem, który potrzebuje pieniędzy, co winduje cenę do poziomu absurdu.
„Zdrada” po latach. Przeszłość w Madrycie
Wokół transferu natychmiast narasta narracja historyczna. Martin Ødegaard spędził w Realu Madryt sześć lat (2015-2021), choć głównie na niekończących się wypożyczeniach. Dla wielu kibiców w Hiszpanii jego przejście do Barcelony byłoby traktowane niemal jak zdrada, policzek wymierzony Florentino Perezowi i powtórka z „transferu Figo”, choć oczywiście w drugą stronę i w znacznie mniejszej skali napięcia.
Sam zawodnik, według doniesień z otoczenia klubu, jest „w pełni skupiony na projekcie Artety”. Arsenal nie jest już tym samym klubem, który sprzedawał swoje największe gwiazdy, jak Fabregas czy Van Persie. To oni rozdają karty, a Ødegaard ma umowę ważną do czerwca 2028 roku. Mikel Arteta miał kategorycznie oświadczyć zarządowi, że Norweg jest „absolutnie nie na sprzedaż za żadną cenę”.
Kto za Ødegaarda? Arsenal musi się zgodzić
Logika podpowiada, że Arsenal, walczący o mistrzostwo Anglii i dominację w Lidze Mistrzów, nie odda kapitana, lidera i mózgu operacji. Barcelona musiałaby złożyć ofertę, która dosłownie złamie rynek i ustanowi nowy rekord transferowy dla pomocnika. Mówi się nieoficjalnie, że Anglicy nawet nie podniosą słuchawki, jeśli na stole nie pojawi się kwota rzędu 150 milionów euro.
Dla porównania, to więcej, niż Barça zapłaciła za swoje najdroższe „niewypały” – Dembele czy Coutinho. Ten ruch to próba sił między nową potęgą Premier League a historycznym gigantem La Liga, który desperacko walczy o powrót na szczyt. Decyzja ostatecznie będzie należeć do samego Ødegaarda: stabilny, mistrzowski projekt w Londynie czy ryzykowna, ale niezwykle prestiżowa misja ratowania Barcelony.

