Sobotni mecz Cracovii z Górnikiem Zabrze miał być piłkarskim hitem 10. kolejki Ekstraklasy. Starcie lidera z wiceliderem obfitowało w taktyczne niuanse, które docenili zapewne tylko sami szkoleniowcy. Kibice natomiast mogli czuć niedosyt, bo zamiast ofensywnego widowiska dostali szachową partię zakończoną remisem 1:1.

W skrócie:
- Mecz Cracovii z Górnikiem zakończył się remisem 1:1 po bramkach Lisetha i Zahiroleslamem
- Starcie liderów tabeli rozczarowało pod względem widowiskowości, potwierdzając regułę, że wielkie zapowiedzi w Ekstraklasie często kończą się małym deszczem
- Michal Gasparik wygrał taktyczną batalię z Luką Elsnerem, neutralizując atuty Cracovii niemal przez cały mecz
Taktyczny majstersztyk zamiast ofensywnego szaleństwa
Kto spodziewał się fajerwerków w meczu pierwszej z drugą drużyną tabeli, ten musiał poczuć się rozczarowany. Cracovia i Górnik Zabrze to zespoły, które swoją pozycję w lidze zawdzięczają przede wszystkim taktycznej dyscyplinie i umiejętnemu wykorzystywaniu słabości rywali. „Pasy” preferują oddawanie przeciwnikowi piłki i zabójcze kontrataki, a zabrzanie pod wodzą Elsnera potrafią doskonale dostosować się do stylu gry oponentów.
Pierwsze 45 minut to był pokaz taktycznej mądrości Górnika. Zabrzanie cofnęli się głęboko na własną połowę, nie ryzykowali, nie zostawiali wolnych przestrzeni. Tym samym skutecznie zneutralizowali największy atut Cracovii – szybkie ataki po odbiorze piłki w środkowej strefie. Gospodarze, zmuszeni do ataków pozycyjnych, wyraźnie się męczyli. Efekt? Zaledwie kilka niegroźnych strzałów, w tym uderzenie Maigaarda wprost w bramkarza, zablokowany strzał Wójcika po indywidualnej akcji i próba Klicha po stałym fragmencie gry.
Klich ponad poziomem, Szcześniak zatrzymał Stojilkovicia
Jedynym zawodnikiem Cracovii, który wydawał się grać na innym poziomie niż reszta, był Mateusz Klich. Były reprezentant Polski pokazywał mistrzowskie opanowanie piłki i świetną wizję gry. Każde jego podanie miało sens i cel, co na boiskach Ekstraklasy nie jest wcale taką oczywistością. Problem w tym, że nawet jego umiejętności nie wystarczyły, by złamać dobrze zorganizowaną defensywę gości.
Na drugim biegunie znalazł się Filip Stojilković, którego całkowicie zneutralizował Kryspin Szcześniak. Dopiero końcówka przyniosła nieco więcej emocji. W 72. minucie Sondre Liseth dał prowadzenie Górnikowi, a wydawało się, że zabrzanie dowiozą ten wynik do końca. Jednak w 89. minucie Cracovia, która rzuciła wszystkie siły do ataku, wyrównała za sprawą Kahveha Zahiroleslamem.
Dla taktycznych koneserów mecz mógł być ucztą – Gasparik i Elsner toczyli fascynujący pojedynek szachowy. Dla przeciętnego kibica? Raczej kolejne rozczarowanie po meczu na szczycie polskiej ligi, który nie dostarczył wielkich emocji. Jak to zwykle bywa w Ekstraklasie – z dużej chmury spadł mały deszcz.

