Reprezentacja Polski staje dziś przed zadaniem, które na papierze wydaje się proste. Przeciwnik – Litwa, zajmująca 145. miejsce w rankingu FIFA – to drużyna, która w obecnych eliminacjach mistrzostw świata nie zdołała jeszcze wywalczyć zwycięstwa. Jednak jak ostrzega sam Robert Lewandowski: „Ten mecz nie będzie łatwy, zresztą nawet ten w Warszawie taki nie był.”

Litwini w sześciu dotychczasowych starciach eliminacyjnych mają bilans trzech remisów i trzech porażek, co daje im zaledwie trzy punkty i przedostatnie miejsce w grupie G. Ich jedyne „oczko” lepsze od Malty to niewiele w kontekście walki o mundial, ale wystarczające, by pokazać, że ta drużyna potrafi być niewygodnym rywalem.
Jesienią 2024 roku reprezentacja Litwy spadła z dywizji C do D Ligi Narodów, przegrywając wszystkie mecze – po dwa razy z Rumunią, Kosowem i Cyprem. To pokazuje skalę wyzwań, przed którymi stoi ta niewielka piłkarska nacja.
Selekcjoner Litwy z polskimi korzeniami
Drużynę prowadzi Edgaras Jankauskas – były świetny napastnik, który w karierze klubowej grał m.in. w Porto (gdzie zdobył Ligę Mistrzów), Benfice, Hearts oraz Realu Sociedad. Co ciekawe, Jankauskas ma polskie korzenie – jego mama urodziła się w Łoździejach, kilka kilometrów od Polski, a pradziadkowie ze strony matki nosili nazwisko Trochimowicz.
Selekcjoner Litwy doskonale zna polską piłkę i śledził burzliwe wydarzenia w naszej kadrze. „Słyszeliśmy, co się stało, ponieważ dotyczyło to opaski kapitana dla Roberta Lewandowskiego, ale też porażki w Finlandii w czerwcu. Z tego, co słyszałem, konflikty zostały rozwiązane, wszyscy zaczęli od nowa. Dziś polska drużyna jest bardziej zjednoczona na boisku i, z tego powodu, bardziej niebezpieczna” – mówił w rozmowie z TVP Sport.
Styl gry – defensywa i kontratak
Jankauskas nie ukrywa, że jego zespół bazuje na prostym, ale skutecznym modelu gry. „Litwie lepiej gra się z lepszymi zespołami, niedawno powalczyła z Holandią, w marcu postawiła się Polsce, urwała punkty Finlandii” – podkreśla były reprezentant Litwy Donatas Vencevicius, który doskonale zna polską piłkę z czasów gry w Polonii Warszawa i Górniku Łęczna.
„W takich meczach bazujemy na obronie i kontratakach, ale nie ma się co oszukiwać – Polska jest zdecydowanym faworytem, a o różnicy potencjałów piłkarskich nie ma nawet co wspominać” – dodaje Vencevicius.
Litwa gra bardzo pragmatycznie – kompaktowo w obronie, szukając swoich szans w szybkich przejściach. We wrześniu przegrywali u siebie z Holendrami 0:2, ale potrafili wyrównać na 2:2, ostatecznie przegrywając 2:3. To pokazuje, że w swoim stylu potrafią zagrozić nawet najlepszym.
Kluczowi zawodnicy
Gvidas Gineitis – 20-letni pomocnik Torino to największy talent litewskiej kadry. Gra w Serie A, ma świetną technikę i wizję gry. To on często rozpoczyna akcje kontratakujące Litwinów.
Fedor Cernych – 34-letni kapitan i lider drużyny. Były zawodnik Jagiellonii Białystok (gdzie grał pod wodzą Michała Probierza), a obecnie piłkarz Dinama Moskwa. „Najlepsze lata kariery spędził w Polsce” – jak sam mówi. To doświadczony napastnik, który doskonale zna polską piłkę i będzie chciał pokazać się byłym kolegom z Ekstraklasy.
Justas Lasickas – 27-letni wahadłowy Rijeki. Wszechstronny zawodnik, który gra zarówno jako prawy obrońca, jak i skrzydłowy. Ma za sobą występy w Lidze Konferencji z Olimpią Lublana.
Edgaras Utkus – środkowy obrońca Cercle Brugge. Filar defensywy Litwinów, także z doświadczeniem europejskich pucharów.
Armandas Kucys – napastnik NK Celje, występował w Lidze Konferencji. Razem z Cernych tworzy duet ofensywny.
Słabe punkty Litwy
Największym problemem reprezentacji Litwy jest brak głębi kadry. Różnica pomiędzy pierwszym a drugim składem jest znacząca. Gdy Jankauskas musi dokonywać zmian, spadek jakości jest wyraźnie widoczny.
Kolejną bolączką jest ofensywa – w sześciu meczach eliminacyjnych Litwini zdobyli zaledwie kilka bramek. Brak skuteczności w końcówce akcji to ich pięta achillesowa. Choć potrafią dotrzeć do pola karnego rywala, często brakuje im precyzji w ostatnim podaniu lub strzale.
Wreszcie – presja momentu. Litwa potrafi grać dobrze przeciwko lepszym zespołom, gdy nic jej nie obciąża, ale gdy musi wygrywać (jak w spotkaniach z teoretycznie słabszymi rywalami), często zawodzi.
Mecz w Warszawie jako wskazówka
W marcowym spotkaniu na PGE Narodowym Polska zwyciężyła dopiero po golu Roberta Lewandowskiego w 81. minucie. Litwini grali bardzo kompaktowo, szczelnie bronili i mieli nawet swoje sytuacje. Łukasz Skorupski musiał interweniować, by utrzymać czyste konto.
„Po spotkaniu w Warszawie czuliśmy niedosyt, ponieważ mogliśmy przynajmniej zremisować. Było blisko nie tylko dlatego, że gol padł w samej końcówce, tylko z powodu tego, jak grały oba zespoły i na co wam pozwoliliśmy. A pozwoliliśmy na niewiele” – mówił po tamtym meczu Jankauskas.
Litwa to reprezentacja, która nie przestraszy się Polski nazwiskami czy teoretyczną przewagą. Jankauskas zbudował zespół oparty na dyscyplinie taktycznej, pracowitości i zespołowości. „Brakuje nam wielu rzeczy, ale staramy się je kompensować pracowitością, zespołowością, dyscypliną gry” – przyznaje selekcjoner.
Dla Polski to mecz, którego po prostu nie wolno przegrać. Litwini u siebie w Kownie będą jeszcze trudniejszym rywalem – wsparci przez swoich kibiców (choć spodziewanych jest nawet 4000 polskich fanów), będą walczyć o każdy metr boiska.
„Jeśli będziemy grali z Polską pięć meczów, to Polska pięć razy będzie miała lepszych zawodników, ale że wygra pięć razy, to już takie pewne nie jest” – mówi pewny siebie Jankauskas. I właśnie ta wiara w siebie, połączona z solidną organizacją gry, czyni z Litwy niewygodnego przeciwnika, którego nie można lekceważyć.
Źródło: Strumyk Net

