W nowej rozmowie z brytyjskim dziennikarzem Cristiano Ronaldo bez wahania wskazał najdroższą rzecz, jaką kiedykolwiek kupił: prywatny odrzutowiec. Portugalczyk dodał, że miliard euro na koncie nie spadł mu z nieba — był celem, do którego przygotowywał się latami. Co istotne, zaznaczył, że status finansowy przestał być dla niego „emocją napędową”, a priorytetem stał się spokój i logistyka życia rodzinnego.

W skrócie:
- Najdroższy zakup Ronaldo to prywatny samolot, użytkowany od ok. 13 lat, wymieniony na nowy model rok temu.
- Piłkarz upiera się, że miliarderem został „już dawno”, choć światowe media datują ten status na październik 2025.
- Kontekst rynkowy: maszyny klasy Global Express/6500 kosztują od ok. 10–15 mln dolarów (używane) do 40–60 mln dolarów (nowsze roczniki).
Samolot jako „narzędzie pracy”: co naprawdę kupił Ronaldo
W odpowiedzi na pytanie o najdroższy wydatek Portugalczyk rzucił bez namysłu: „Samolot. Global Express.” Dodał, że prywatną maszynę ma od mniej więcej trzynastu lat, a „rok temu wymienił ją na nowszą”. To szczegół, który zmienia optykę: mowa nie o ekstrawagancji kolekcjonera, lecz o środku transportu, który zastępuje mu lotniskową codzienność i wzmacnia bezpieczeństwo. W segmencie, o którym mówi Ronaldo, dominują warianty rodziny Bombardier Global: starszy Global Express/XRS (rynek wtórny zwykle poniżej 20 mln dolarów) oraz nowsze 6000/6500 (zależnie od rocznika i konfiguracji nawet 40–60 mln dolarów). W praktyce oznacza to wydatek porównywalny z kosztem transferu czołowego ligowca — i to bez wliczania rocznych kosztów utrzymania, które przy tej klasie maszyn liczy się w milionach dolarów.
Warto dodać, że wiosną media donosiły o pojedynczych incydentach technicznych z udziałem jego odrzutowca (pęknięcie szyby i przestój na ziemi), co dobrze ilustruje, jak skomplikowana i kosztowna jest eksploatacja takich samolotów w realnym, intensywnym grafiku sportowca. Utrzymanie prywatnego lotnictwa dawno przestało być modą — stało się infrastrukturą kariery na najwyższym poziomie.
„Miliarder od lat”? Zderzenie narracji piłkarza z twardymi datami
Ronaldo odparł sugestię, że miliarderem został „dopiero co”, mówiąc: „To nieprawda. Stało się to wiele lat temu. Wiem, ile mam pieniędzy… liczby nie kłamią.” To wyraźnie kontrastuje z październikowymi wyliczeniami globalnych redakcji finansowych, które przypisały mu przekroczenie progu miliarda właśnie jesienią 2025 roku, po dopięciu rekordowej prolongaty kontraktu w Arabii Saudyjskiej i poszerzeniu portfela udziałów oraz premii. Spór nie dotyczy więc samego poziomu majątku, lecz momentu jego osiągnięcia.
Dlaczego to ważne? Bo pokazuje, jak piłkarz traktuje „rynek Ronaldo” jako całość: kontrakt sportowy to tylko fragment układanki, obok wieloletnich umów sponsorskich, biznesów wellness i udziałów kapitałowych. Dla mediów granicą bywa data podpisu pod kontraktem lub zaktualizowanym szacunkiem majątku; dla niego — kumulacja aktywów, o której mówi, że planował ją „od wczesnych lat kariery”.
Pieniądze kontra emocje trofeów: gdzie naprawdę leży satysfakcja
W tej samej rozmowie Portugalczyk kilkukrotnie tonował zachwyt nad cyframi. „Pieniądze są ważne, finanse są ważne, ale są rzeczy ważniejsze.” Odpowiedź pada w kontekście pytań o ambicje i porównania z innymi ikonami. Z jego słów wyłania się prosta hierarchia: lotnicza „autostrada” ma mu dawać czas i ciszę — dla rodzinnej logistyki, regeneracji i dyskretnego przemieszczania się między meczami a obowiązkami komercyjnymi. Stąd samolot na szczycie listy wydatków: zapewnia przewidywalność, której nie daje luksusowy garaż czy kolejna rezydencja.
Jednocześnie broniąc tezy o „dawno” osiągniętym miliardzie, Ronaldo miękko docenia trofea sportowe, które — w odróżnieniu od stanu konta — generują trwałe emocje i pamięć zbiorową. Na tej osi zysk–dziedzictwo jego obecna narracja brzmi dojrzale: liczby mają potwierdzać skuteczność, ale nie zastępują sensu, jaki dla niego niosą gole, rekordy i wspólnota kibiców.

