Real Madryt po raz pierwszy w tym sezonie Ligi Mistrzów musiał uznać wyższość rywala. Porażka na legendarnym Anfield z Liverpoolem to sygnał alarmowy dla Królewskich, którzy po czwartej kolejce fazy grupowej zajmują dopiero piąte miejsce w tabeli. Xabi Alonso, trener Los Blancos, stara się jednak tonować nastroje i wskazuje na konkretne błędy, które zadecydowały o losach spotkania.

W skrócie:
- Real Madryt przegrał na Anfield z Liverpoolem, ponosząc pierwszą porażkę w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów
- Xabi Alonso przyznaje, że kluczowy był 15-minutowy fragment drugiej połowy, w którym drużyna popełniła zbyt wiele fauli wokół własnego pola karnego
- Los Blancos brakowało skuteczności w ofensywie i szybkości w rozegraniu piłki, co na Anfield jest wręcz śmiertelnym grzechem
Przegrana, ale nie katastrofa? Alonso broni swoich podopiecznych
Hiszpański szkoleniowiec nie chce robić z porażki na Anfield tragedii narodowej. Jego słowa po meczu były wyważone, choć nie ukrywał rozczarowania końcowym rezultatem:
„Przegrana na Anfield to nie katastrofa. Graliśmy przeciwko bardzo silnemu przeciwnikowi. Są różne sposoby przegrywania, a ta porażka bardzo różni się od tego, co wydarzyło się na Metropolitano. Dzisiaj obraz drużyny był dobry i musimy poprawić pewne rzeczy na mecze tego poziomu.”
To ciekawe podejście. Alonso jasno rozgranicza różne rodzaje porażek – są takie, które bolą bardziej, bo zespół po prostu nie istnieje na boisku, i takie, gdzie można mówić o przegranej batalii, ale nie wojnie. W tym przypadku trener Real Madryt wyraźnie chce zaakcentować, że jego zespół walczył i prezentował się godnie, nawet jeśli punktów nie przywiózł.
Piętnaście minut, które zadecydowało o wszystkim
Kluczem do zrozumienia tej porażki jest konkretny fragment drugiej połowy. Alonso bez ogródek wskazuje, co poszło nie tak:
„W drugiej połowie był piętnastominutowy okres, w którym oberwaliśmy kilka rzutów rożnych i bezpośrednich rzutów wolnych wokół naszego pola karnego. To były niepotrzebne faule i straciliśmy z ich powodu inicjatywę. Oni są silni w takich sytuacjach i ostatecznie strzelili nam gola.”
Liverpool słynie z wykorzystywania stałych fragmentów gry. Jurgen Klopp zbudował maszynę, która potrafi karać każdy najmniejszy błąd, a The Reds to mistrzowie zamykania przestrzeni i wywierania presji. Real w tych piętnastu minutach dał się zepchnąć do defensywy, zaczął faulować w niebezpiecznych strefach, a Liverpool – jak to Liverpool – bezlitośnie to wykorzystał.
To klasyczna pułapka Anfield. Możesz kontrolować mecz przez 75 minut, ale jeśli dasz sobie wmówić przez The Kop, że to oni dyktują warunki, możesz szybko znaleźć piłkę w swojej siatce.
Brak ostrości w ataku – prawdziwy problem Królewskich
Jeszcze bardziej niepokojące od defensywnych potknięć są problemy ofensywne Real Madryt. Alonso wprost przyznaje, że jego drużyna nie była w stanie zagrozić linii defensywnej Liverpoolu:
„Było dla nas trudno dotrzeć do ich linii obrony i sprawić im problemy. Starałem się utrzymać drużynę w grze, ale w drugiej połowie popełniliśmy zbyt wiele fauli w pobliżu naszego pola karnego. Brakowało nam trochę w ostatniej tercji boiska i czasami traciliśmy piłkę zbyt szybko. Ale tutaj, na Anfield, można przegrać. Trzeba trzymać głowę wysoko i zachować spokój.”
To jest właściwie kwintesencja problemów Realu w tym sezonie. Drużyna, która jeszcze niedawno mogła pochwalić się najgroźniejszym atakiem w Europie, teraz gubi się w ostatniej tercji boiska. Brak płynności w rozegraniu, za szybka utrata piłki, brak precyzji w kluczowych momentach – to wszystko sprawia, że nawet najlepsi zawodnicy wyglądają na przeciętnych.
Czy to kwestia zmęczenia? A może taktycznego przygotowania? Alonso wydaje się sugerować, że problem leży w szczegółach – w tym, jak szybko jego zespół traci piłkę, jak reaguje pod presją, jak radzi sobie z intensywnym pressingiem Liverpoolu.
Piąte miejsce i dziewięć punktów – to za mało jak na Real
Po czterech kolejkach Ligi Mistrzów Real Madryt ma na koncie dziewięć punktów i zajmuje piąte miejsce w tabeli. Dla klubu, który przyzwyczaił nas do dominacji w tych rozgrywkach, to statystyka alarmująca. Oczywiście, faza grupowa to maraton, nie sprint, ale Los Blancos muszą szybko znaleźć rozwiązanie swoich problemów, jeśli chcą powtórzyć sukcesy z poprzednich sezonów.
Liverpool natomiast pokazał klasę i potwierdził, że Anfield pozostaje jedną z najtrudniejszych twierdz do zdobycia w Europie. Dla Realu to lekcja pokory, ale jak mówi Alonso – przegrana, z której można się wiele nauczyć.

