Porażka 0:1 z Rakowem Częstochowa sprawiła, że sytuacja w Widzewie Łódź wydaje się być już więcej niż tylko trudna. Po niedzielnym spotkaniu trener Patryk Czubak musiał zmierzyć się z serią trudnych pytań od dziennikarzy, które dotyczyły nie tylko taktyki i formy zespołu, ale również jego własnego doświadczenia i autorytetu w szatni.

Za wysokie progi dla Czubaka?
Jedno z najmocniejszych pytań dotyczyło niewielkiego doświadczenia trenera Czubaka na poziomie centralnym w kontekście prowadzenia drużyny wartej kilkanaście milionów euro. Dziennikarz zapytał wprost, czy Widzew nie jest „zbyt dobrym materiałem do nauki dla szkoleniowca” i czy nie ma problemu z autorytetem w szatni.
Trener nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi.
„To pytanie nie do mnie, należy je zadać do osób bezpośrednio zaangażowanych w to, tych, które odczuwają albo nie odczuwają to, o czym pan wspomniał” – stwierdził.
Dodał również, że nie jest pewien, czy „kwestia kilku milionów euro jest tutaj najważniejsza”, dając do zrozumienia, że problemy drużyny leżą gdzie indziej.
Niezmienny problem – brak stabilności
Szkoleniowiec w swojej analizie meczu podkreślił brak balansu w grze zespołu.
„W pierwszej połowie byliśmy lepsi z piłką, ale słabsi w obronie. W drugiej połowie już tyle sytuacji Raków nie miał, natomiast my też nie byliśmy już z piłką tak dokładnie jak w pierwszej” – tłumaczył.
Jako główny problem wskazał szybkie pozbywanie się piłki po jej odbiorze. Przyznał również, że pomysł taktyczny na pierwszą połowę, polegający na obniżeniu skrzydłowego, nie przyniósł rezultatu. W drugiej części gry zespół wrócił do wcześniej wypracowanych mechanizmów, co poprawiło grę w defensywie, ale kosztem ofensywy. Trener zaznaczył, że celem jest osiągnięcie „powtarzalności i stabilności”, co jednak wymaga czasu.
Kontrowersyjne wybory trenera. Jak się tłumaczył?
Patryk Czubak był również pytany o kontrowersyjne decyzje personalne. Wejście na boisko Samuela Kozlovsky’ego, który jest w słabszej formie, zamiast wracającego ze zgrupowania kadry Diona Gallapeni’ego, wzbudziło zdziwienie. Trener wziął pełną odpowiedzialność za tę zmianę.
„Rzeczywiście, zgodzę się, że nie była to w tym momencie najlepsza zmiana (…). Czułem, że to może być dobra decyzja i stąd taką decyzję podjąłem. To nie jest decyzja Kozy, że wchodzi na boisko, tylko moja” – powiedział, dodając, że gorąco wierzy w powrót zawodnika do formy.
Wyjaśnił również, dlaczego w meczu wystąpiło dwóch prawych obrońców. Była to decyzja taktyczna, podyktowana chęcią wykorzystania warunków fizycznych i prawej nogi Petera Therkildsena do budowania ataków środkiem pola przeciwko pressingowi Rakowa.
Słabe końcówki Widzewa. Kłopoty z kondycją?
Na koniec poruszono kwestię słabej formy fizycznej zespołu w końcowych fragmentach meczów. Trener Czubak nie ukrywał, że jest to realny problem.
„Myślę, że nie 5-10, a 20-25 minut. I to nie tylko w tym meczu. Rzeczywiście, nie wyglądamy optymalnie w końcówkach spotkań pod kątem fizycznym” – przyznał. Podkreślił, że sztab musi zarządzić tą sytuacją, m.in. poprzez skuteczniejsze zmiany, co w meczu z Rakowem się nie udało.


