Paweł Wąsek w kończącym już sezonie PŚ 24/25 był liderem polskiej kadry i jedynym promykiem nadziei w kadrze prowadzonej przez Thomasa Thurnbichlera. Sam sezon dla reprezentacji Polski w porównaniu z poprzednim sezonem był również nieudany, ale nie dla 25-letniego skoczka pochodzącego z Cieszyna.

Metoda krok po kroczku przyniosła efekt
Na 27 z 29 do tej pory rozegranych konkursów indywidualnych w tym sezonie Wąsek aż 24 razy zapunktował. Tylko 3 razy ta sztuka mu się nie udała, konkretnie w jednych konkursach w fińskiej Ruce, Titisee-Neustadt i na mamucie w Oberstdorfie, gdzie dzień później osiągnął życiowy wynik w historii startów PŚ, jakim było 4. miejsce. Do tego trzeba dodać udany 73. Turniej Czterech Skoczni, gdzie Wąsek w 4 konkursach zajmował miejsca w TOP 16, ostatecznie dając mu końcowe miejsce w postaci 8. miejsca.
Można powiedzieć, że sam Wąsek małymi krokami dążył do wyznaczonego celu, do którego dotarł w sobotni wieczór. Najpierw TOP 10, potem miejsca w TOP 5, następnie blisko podium, by dzisiaj znaleźć się w TOP 3. Na pewno dla 25-latka ten dzisiejszy sukces należał się jak mało komu, patrząc na jego dyspozycję w tym sezonie.
Sama Polska natomiast musiała czekać aż 363 dni od ostatniego polskiego podium, jakim było zajęcie 3. miejsce Aleksandra Zniszczola podczas konkursu kończącego sezon 23/24 PŚ. Co ciekawe rok temu Zniszczoł również w Lahti mógł cieszyć się ze swojego pierwszego podium w karierze startów w PŚ. Więc można powiedzieć, że ta lokalizacja jest dla Polaków w ostatnich latach bardzo przychylna.