Bartosz Zmarzlik zdobył szósty tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu, wyprzedzając Brady’ego Kurtza zaledwie o jeden punkt w klasyfikacji generalnej. Polski mistrz przyznał w wywiadzie dla Eurosportu, że jeszcze nie do końca dotarł do niego sukces, bo wciąż skupia się na trwającym sezonie. Mimo oszałamiających osiągnięć, 30-latek podkreśla, że pozostaje głodny kolejnych triumfów.

W skrócie:
- Bartosz Zmarzlik zdobył szósty tytuł mistrza świata, dołączając do legend żużla Tony’ego Rickardssona i Ivana Maugera
- Polak wyprzedził w końcowej klasyfikacji Australijczyka Brady’ego Kurtza zaledwie o jeden punkt
- Mistrz świata zdradził, że jego strategią jest nieprzejmowanie się klasyfikacją generalną i zachowanie spokoju podczas zawodów
Mistrzostwo zdobyte o włos
Tegoroczna rywalizacja w cyklu Speedway Grand Prix dostarczyła kibicom niezapomnianych emocji. Bartosz Zmarzlik i Brady Kurtz stoczyli pasjonujący pojedynek o złoty medal, który rozstrzygnął się dopiero podczas finałowych zawodów w duńskim Vojens. Mimo że Australijczyk wygrał aż pięć rund, w tym ostatnią, to polski zawodnik zdołał utrzymać minimalną przewagę punktową i sięgnąć po szósty tytuł w karierze.
„Ogromne gratulacje dla Brady’ego, który jeździ w tym sezonie znakomicie. O to też chodzi kibicom, by było ściganie i walka do samego końca” – podkreślił Zmarzlik w rozmowie z Sebastianem Szczęsnym. Polski mistrz przyznał również, że różnica jednego punktu w końcowej klasyfikacji najlepiej pokazuje, jak zacięta była rywalizacja w tym sezonie.
„Wciąż to do mnie nie dochodzi”
Zaskakujące może być to, że polski żużlowiec jeszcze nie świętował swojego historycznego sukcesu. „Nie ukrywam, że wciąż to do mnie nie dochodzi. Myślę, że dojdzie później. Teraz mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, bo sezon jeszcze trwa” – wyznał mistrz. Zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin nadal walczy o drużynowe mistrzostwo Polski, więc na celebrację przyjdzie czas po zakończeniu wszystkich rozgrywek.
Zmarzlik podkreślił także, jak ważne jest dla niego zachowanie równowagi pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. „Bycie żużlowcem to jedno, ale trzeba być też ojcem, mężem, każdym po trochu” – zaznaczył.
Dołączając do grona legend sportu żużlowego, które również mogą pochwalić się sześcioma złotymi medalami (Tony Rickardsson i Ivan Mauger), Zmarzlik nie chciał jednak jednoznacznie określić, który z tytułów był dla niego najważniejszy. „Żaden sezon Grand Prix nie jest łatwy, zarówno pod względem psychicznym, fizycznym czy sprzętowym. Każdy medal ma swoją wagę i nie chciałbym ich porównywać” – stwierdził.
Mistrz zdradza swoją strategię
Co ciekawe, Bartosz Zmarzlik stosuje nietypową dla sportowca strategię – stara się nie analizować klasyfikacji generalnej podczas sezonu. „Taka jest moja strategia od lat. Powtarzam sobie, że nic nie muszę, a tylko mogę. Trzeba brać to, co daje życie” – powiedział 30-letni mistrz.
„Byłem skupiony, podobnie jak członkowie mojego zespołu. Staraliśmy się podejść do wszystkiego inaczej niż kiedyś, z większym spokojem, bez raptownych ruchów. Czułem, że mam kontrolę. Nie dałem się ponieść emocjom, bo cel od początku był jasny” – dodał Zmarzlik.
Mimo imponującego dorobku, polski zawodnik nie zamierza spocząć na laurach. „Nadal jestem głodny sukcesów i będę robił wszystko, co w mojej mocy, by dalej je osiągać. Kocham żużel. Chcę jeździć nadal i wygrywać” – zapewnił sześciokrotny mistrz świata, dając jasno do zrozumienia, że jego sportowa droga jeszcze się nie kończy.
Źródło: Eurosport
