Na papierze hierarchia sił w NBA przed startem nowego sezonu wydaje się klarowna. Są faworyci do mistrzostwa, są zespoły z aspiracjami na play-off i te skazane na przebudowę. Jednak gdy przyjrzeć się bliżej, obraz staje się znacznie bardziej skomplikowany. Każda z ekip, niezależnie od celów i potencjału, wkracza w okres meczów przedsezonowych z własnym zestawem wyzwań i niepewności.

Uzależnienie od jednego gracza i braki liderów
Jednym z najczęstszych jest uzależnienie losów zespołu od jednego zawodnika. W Atlancie Hawks cała ofensywa opiera się na kreacji Trae Younga, bez którego atak traci impet. Podobnie wygląda sytuacja w Milwaukee Bucks, gdzie siła ofensywna drastycznie spada pod nieobecność Giannisa Antetokounmpo. Z kolei w Detroit Pistons problem jest odwrotny, ale równie poważny – Cade Cunningham nie ma u boku drugiej gwiazdy, która zdjęłaby z niego część presji. Tego rodzaju kłopotów nie mają w Chicago Bulls, ale tam z kolei brakuje klarownego lidera, wokół którego można by z całą pewnością budować przyszłość.
Inne zespoły zmagają się z brakami na kluczowych pozycjach, co podważa ich stabilność. Mimo mocarstwowych aspiracji, Boston Celtics wchodzą w sezon z niepokojąco słabą rotacją na pozycji centra. Z podobnym wyzwaniem mierzą się Charlotte Hornets i Indiana Pacers, gdzie również brakuje jakościowych zawodników podkoszowych. Problemy nie omijają też obwodu – mistrzowie z Denver Nuggets drżą na myśl o potencjalnej kontuzji Jamala Murraya, dla którego nie mają oczywistej alternatywy, a Minnesota Timberwolves cierpią na brak głębi na pozycjach rozgrywających.
Kontuzje i trudności w budowie zespołów
Nawet najlepsze strategie może jednak zniweczyć plaga kontuzji. To chroniczny problem Philadelphii 76ers, gdzie stan zdrowia gwiazd co roku stawia pod znakiem zapytania walkę o najwyższe cele. Z podobnymi obawami sezon rozpoczynają Cleveland Cavaliers. Presję czują też weterani z Los Angeles Clippers, dla których okno na zdobycie mistrzostwa zamyka się wraz z upływającym czasem starzejących się liderów.
Strukturalne wady widać również w sposobie budowania ataku. Oklahoma City Thunder i Orlando Magic to zespoły, które wciąż mają ogromne problemy ze skutecznością rzutów za trzy punkty. W Toronto Raptors słaba siła rzutowa całego składu prowadzi do kłopotów z rozciąganiem gry, a w Miami Heat brakuje graczy potrafiących samodzielnie wykreować rzut. Wiele drużyn, jak Phoenix Suns czy Sacramento Kings, nie ma też naturalnego, klasycznego rozgrywającego, co upraszcza ich ofensywę i czyni ją bardziej przewidywalną.
Czasem problem leży w samej konstrukcji składu. Brooklyn Nets i Utah Jazz postawiły na młodość, ale ceną za to jest brak doświadczenia. W San Antonio Spurs występuje z kolei nadmiar graczy o podobnych zadaniach w obwodzie, co komplikuje rotację. W Golden State Warriors spokój burzy nierozwiązana sytuacja z Jonathanem Kumingą, która może zdestabilizować szatnię, a New Orleans Pelicans muszą żyć z ryzykiem związanym z oddaniem niechronionego wyboru w drafcie. Każdy ma swoje zmartwienie, a sezon zweryfikuje, kto poradzi sobie z nimi najlepiej.

