Druga kolejka fazy grupowej Klubowych Mistrzostw Świata właśnie przeszła do historii, a emocje sięgają zenitu! Turniej w Stanach Zjednoczonych obfituje w niespodzianki, spektakularne gole i popisy indywidualne, które na długo zapadną w pamięć kibiców. Zanim poznamy ostateczne rozstrzygnięcia, przyjrzyjmy się, kto skradł show i zasłużył na miano gwiazdy minionego tygodnia.

W skrócie:
- Doświadczeni gwiazdorzy, tacy jak Harry Kane i Lionel Messi, w kluczowych momentach udowodnili swoją wartość, prowadząc zespoły do zwycięstw.
- Brazylijskie drużyny, na czele z Flamengo i weteranem Bruno Henrique, stały się rewelacją turnieju, sprawiając problemy europejskim potęgom.
- Młode talenty, w tym Jobe Bellingham, Kenan Yildiz i Claudio Echeverri, wykorzystują turniej jako scenę do zaprezentowania swoich umiejętności globalnej publiczności.
Stara gwardia kontratakuje, a GOAT robi swoje
Kiedy presja jest największa, najlepsi po prostu wchodzą na wyższy poziom. Doskonale pokazał to Harry Kane. Angielski snajper był podobno lekko poirytowany, że nie wpisał się na listę strzelców w pogromie 10:0 nad Auckland City. Co zrobił w meczu z Boca Juniors, okrzykniętym hitem fazy grupowej? Oczywiście, odpłacił z nawiązką. Najpierw z zimną krwią wykończył sytuację po zamieszaniu w polu karnym, a później popisał się sprytnym, technicznym zagraniem, które otworzyło Michaelowi Olise drogę do bramki na wagę zwycięstwa. Piłkarze od wielkich meczów po prostu pojawiają się w wielkich momentach – a Kane jest tego uosobieniem.
A skoro o wielkich graczach mowa, Klubowe Mistrzostwa Świata aż prosiły się o magiczny moment ze strony Lionela Messiego. No i się doczekały. Inter Miami, jako gospodarz, znalazł się pod ścianą w meczu z Porto, remisując 1:1. I wtedy, jak to ma w zwyczaju, sprawy w swoje ręce (a raczej w lewą nogę) wziął Argentyńczyk. Tuż przed upływem godziny gry podszedł do rzutu wolnego i posłał piłkę do siatki w sposób, w jaki potrafi tylko on. Ten gol, będący jego znakiem firmowym, zapewnił drużynie z MLS największe zwycięstwo w jej historii.
Młode wilki gryzą po kostkach, a Brazylia zaskakuje
Brazylijskie kluby to bez dwóch zdań największa historia tego turnieju. Żadna z czterech ekip nie przegrała jeszcze meczu, a Flamengo ma już pewny awans do fazy pucharowej. Kluczem do ich sensacyjnego powrotu w meczu z Chelsea okazał się rezerwowy, Bruno Henrique. 34-letni napastnik wszedł na boisko tuż przed 60. minutą i natychmiast odmienił losy spotkania. Najpierw wyrównał, a chwilę później asystował przy drugim golu, kompletnie odwracając przebieg rywalizacji. Henrique i jego koledzy udowodnili, że są „czarnym koniem” tych mistrzostw.
Turniej stał się też idealną platformą dla młodych zawodników, by pokazać się światu. I niektórzy korzystają z tej szansy w stu procentach.
Zawodnik | Klub | Występ |
---|---|---|
Jobe Bellingham | Borussia Dortmund | Debiutancki gol i wszechstronny występ przeciwko Mamelodi Sundowns. |
Kenan Yildiz | Juventus | Dwa gole w wygranym 4:1 meczu z Wydad, co dało mu miejsce w czołówce strzelców. |
Claudio Echeverri | Manchester City | Pierwszy gol dla klubu po przepięknym rzucie wolnym w meczu z Al Ain. |
Wszyscy spodziewali się, że na nagłówki trafi Bellingham, ale mało kto przypuszczał, że będzie to Jobe, młodszy brat gwiazdy Realu Madryt. 20-latek w swoim pierwszym starcie dla BVB zagrał fenomenalnie, a bramka była tylko wisienką na torcie. Dzień później gola strzelił też Jude, co nadało turniejowi smaczek braterskiej rywalizacji.
Z kolei Kenan Yildiz z Juventusu kontynuuje w USA świetną formę z Serie A. Młody Turek zapakował dwie bramki i jeśli utrzyma tę passę, „Stara Dama” może zajść naprawdę daleko. Na koniec Claudio Echeverri – nastoletni Argentyńczyk, który do City dołączył w styczniu, a już pokazuje, że w przyszłym sezonie może rozgrzać Etihad do czerwoności. Pep Guardiola dał mu szansę w pierwszym składzie, a ten odpłacił się golem-marzeniem z rzutu wolnego. Ten turniej może być dla niego prawdziwym przełomem.