„Każdy sędzia się z tej swojej decyzji wybroni” – te gorzkie słowa trenera Arki Gdynia, Dawida Szwargi, doskonale oddają nastroje panujące w polskiej piłce. Jego głos jest jednym z wielu w narastającej fali frustracji szkoleniowców, którzy mają dość niejednoznacznych i często sprzecznych interpretacji przepisów o zagraniu ręką. Mimo wdrożenia systemu VAR, subiektywna ocena sędziów wciąż decyduje o losach meczów, a cierpliwość w klubach Ekstraklasy jest na wyczerpaniu.

Nikt nie orientuje się w przepisach?
Kolejka za kolejką, czy to w lidze, czy w Pucharze Polski, kibice i eksperci łamią sobie głowy nad decyzjami sędziów. Kluczowe pytanie brzmi: czy ułożenie rąk zawodnika było naturalne, czy może nienaturalnie powiększało obrys jego ciała? Problem w tym, że definicja „naturalności” jest niezwykle subiektywna i pozostawia arbitrom ogromne pole do interpretacji. W efekcie, dwie niemal identyczne sytuacje w różnych meczach mogą skończyć się skrajnie różnymi decyzjami, a każda z nich, jak twierdzą trenerzy, jest możliwa do obrony.
Doskonale frustrację tę ujął trener Arki, Dawid Szwarga, po pucharowym meczu z Motorem Lublin. Zapytany o ocenę kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym, bez ogródek stwierdził:
„Myślę, że na temat tego nie orientuje się nikt w Polsce. Była ręka oczekiwana, była ręka uniesiona, biorąc pod uwagę przepisy, a mimo to nie ma rzutu karnego. Bardzo dużo zależy od interpretacji sędziów. Dla dobra nas wszystkich – kibiców i sędziów – należałoby ten przepis uszczegółowić albo właśnie nie uszczegóławiać, tylko dawać zero-jedynkowe decyzje, bo to są po prostu kontrowersje.”
Stracone punkty przez złe decyzje arbitrów
Frustracja trenera Arki nie jest odosobnionym przypadkiem. Niedawno pracę arbitrów ostro krytykował trener Legii Warszawa, Edward Iordanescu. Po spotkaniu z Jagiellonią stwierdził, że jego zespół w dwóch meczach stracił cztery punkty przez błędne decyzje sędziowskie. Wskazywał między innymi na sytuację, w której jego zdaniem należał się rzut karny za zagranie ręką, szczegółowo analizując ruch ręki rywala. To pokazuje, że problem nie jest marginalny, lecz ma realny wpływ na wyniki i układ tabeli.
Co mówią przepisy? Teoria kontra praktyka
Aby zrozumieć źródło problemu, warto przytoczyć oficjalne „Przepisy Gry w Piłkę Nożną” (IFAB). Mówią one, że naruszeniem przepisów jest, gdy zawodnik:
- celowo dotyka piłki ręką/ramieniem, np. poprzez ruch ręki/ramienia w kierunku piłki,
- dotyka piłki ręką/ramieniem, które w sposób nienaturalny powiększyły obrys jego ciała. Uznaje się, że zawodnik w sposób nienaturalny powiększył obrys ciała, gdy pozycja jego ręki/ramienia nie jest konsekwencją ruchu ciała w danej sytuacji.
Przepis jest długi i pełen niuansów, ale kluczowe pozostają słowa „celowo” i „nienaturalnie”. I to właśnie one, mimo obecności kamer VAR, sprawiają, że ostateczna decyzja wciąż należy do człowieka i jego subiektywnej oceny. Trenerzy domagają się rozwiązań „zero-jedynkowych”, które wyeliminowałyby pole do interpretacji. Jednak na razie futbol pozostaje grą, w której o losach meczu wciąż może zadecydować coś tak nieuchwytnego, jak ocena „naturalności” ułożenia ręki.
A dopóki tak jest, dopóty kontrowersje nie znikną, a rację będzie miał trener Arki, twierdząc, że „każdy sędzia się wybroni”.

