Kacper Kozłowski stanowczo odciął się od spekulacji transferowych, które przez cały rok kotłowały się wokół jego nazwiska. Polski pomocnik Gaziantep FK ujawnił w rozmowie z TVP Sport, że mimo zainteresowania turецkich potentatów – w tym Trabzonsporu, Fenerbahçe i Galatasaray – nie planuje zmiany klubu. Stabilność okazała się ważniejsza niż prestiż.

W skrócie:
- Kozłowski odrzuca zainteresowanie turецkich gigantów, ceniąc sobie obecną stabilność w Gaziantep FK
- Polski pomocnik wrócił do reprezentacji po prawie czterech latach przerwy w występach
- Tureckie kluby proponowały kwoty od 2 do 7 milionów euro, wszystkie oferty zostały odrzucone
Transfer, który się nie wydarzy
Tureckie media przez niemal cały 2025 rok spekulowały na temat przyszłości 21-letniego pomocnika, podając konkretne kwoty i warunki transakcji. Trabzonspor, według portalu Sport pe Surse, złożył ofertę w wysokości 7 milionów euro, lecz Gaziantep oczekiwał dodatkowo włączenia do transakcji Denisa Dragusa – rumuńskiego napastnika z Trabzonu, który w minionym sezonie zdobył zaledwie dwie bramki w osiemnastu ligowych występach. Sama kwota finansowa nie była problemem, ale żądanie wymiany zawodników okazało się nie do przeskoczenia.
Według takagazete.com.tr, Trabzonspor pierwotnie chciał poczekać do lata, licząc, że cena za Kozłowskiego spadnie do około 2 milionów dolarów. Fenerbahçe, Galatasaray i Beşiktaş również konsekwentnie zgłaszały zapytania o reprezentanta Polski, jednak Gaziantep konsekwentnie odrzucał wszystkie propozycje. „Turcja ma to do siebie, że pojawia się tam mnóstwo transferowych plotek. Gaziantep nie chciał się ze mną rozstawać, co jest dla mnie w porządku, bo teraz cenię stabilność” – wyznał Kozłowski w rozmowie z TVP Sport, jednocześnie podkreślając, że nie słyszał o żadnych oficjalnych ofertach.
Co ciekawe, Gaziantep pozyskało Polaka zaledwie za 200 tysięcy euro latem 2024 roku, a dziś jego wartość rynkowa szacowana jest przez Transfermarkt na 4,5 miliona euro. W ciągu niespełna półtora roku klub mógłby zarobić nawet 35-krotność początkowej inwestycji, gdyby zdecydował się na sprzedaż. Taka różnica między ceną zakupu a potencjalną sprzedażą to wyjątkowy przypadek nawet w dynamicznej turецkiej Super Lig.
Powrót do kadry po latach nieobecności
Jan Urban, nowy selekcjoner reprezentacji Polski, zaskoczył kibiców powołaniem Kozłowskiego na październikowe zgrupowanie kadry. Dla 21-latka to pierwszy mecz w seniorskiej reprezentacji od 9 października 2021 roku – minęły zatem równo cztery lata od jego ostatniego występu przeciwko San Marino. „Były telefony i rozmowy z przedstawicielami sztabu kadry, wiedziałem, że jestem obserwowany, ale nie powiem, że się spodziewałem tego powołania” – przyznał pomocnik w wywiadzie dla Weszło.
Poprzedni selekcjoner, Michał Probierz, powoływał Kozłowskiego na zgrupowania w październiku i listopadzie 2024 roku, jednak nie dał mu szansy gry. Fernando Santos zrobił to samo we wrześniu 2023 roku – młody pomocnik przesiedział na ławce cały mecz z Wyspami Owczymi. Ta frustrująca seria zmusiła Kozłowskiego do gruntownej pracy w Turcji, gdzie w 29 meczach poprzedniego sezonu zdobył cztery bramki i zaliczył pięć asyst. W bieżących rozgrywkach 2025/26 ma już na koncie dwa gole, w tym trafienie tuż przed powołaniem do kadry w meczu przeciwko Fatih Karagumruk.
Urban dostrzegł w Kozłowskim potencjał do odciążenia Piotra Zielińskiego w roli kreatora i wniesienia świeżości w ofensywnych akcjach. W porównaniu do kilku lat temu, polski pomocnik dojrzał taktycznie i stał się bardziej odpowiedzialny w defensywie – kluczowe cechy, które ceni nowy selekcjoner.
Brighton jako przestroga dla młodych talentów
Decyzja o pozostaniu w Gaziantep nabiera dodatkowego kontekstu, gdy spojrzymy na nieudaną przygodę Kozłowskiego w Brighton & Hove Albion. „Największy wpływ na to, że moja kariera wyhamowała, miał transfer do Brighton. Nie nazwę tego błędem, bo marzyłem o tym, by zagrać w najlepszej lidze na świecie, ale w tamtym czasie to był za duży przeskok” – wyznał w rozmowie z Sport.pl.
Angielski klub zapłacił Pogoni Szczecin rekordowe 11 milionów euro w styczniu 2022 roku za 18-letniego wówczas pomocnika. Transfer ten okazał się jednak katastrofą – Kozłowski nigdy nie przebił się do pierwszego składu i był wielokrotnie wypożyczany do Royale Union Saint-Gilloise oraz Vitesse Arnhem. Weszło.com porównało jego przypadek do Oskara Pietuszewskiego, młodego skrzydłowego Jagiellonii Białystok, wskazując na konieczność rozsądnego planowania kariery po opuszczeniu Ekstraklasy.
Historia Kozłowskiego stała się pouczającą opowieścią o ryzyku przedwczesnych transferów do Premier League. Jak podkreśla TVP Sport, „Parę lat temu, ci sami ludzie, którzy teraz wpychają do kadry Pietuszewskiego, wpychaliby Kozłowskiego, no i był najmłodszym debiutantem na Euro”. Obecna ostrożność polskiego pomocnika nie jest więc przypadkowa – to świadoma decyzja, by nie powtórzyć błędów z przeszłości.
Źródło: TVP Sport
