Jak jednak ujawnili dziennikarze Piotr Wołosik i Łukasz Olkowicz w programie „Ofensywni”, kulisy ewentualnego rozstania z rumuńskim trenerem to nie tylko kwestia sportowa, ale przede wszystkim starannie kalkulowana gra wizerunkowa. Szkoleniowiec, wspierany przez własną agencję PR, ma za wszelką cenę chcieć uniknąć wpisu o „zwolnieniu” w swoim CV.

Szkoleniowiec, który dba o PR
Temat profesjonalnego dbania o reputację przez Iordanescu nie jest nowy. Prowadzący podcast przypomnieli, że już wcześniej, po niektórych porażkach, w rumuńskiej prasie pojawiały się sugestie o zainteresowaniu trenerem ze strony innych klubów, co w Warszawie odczytywano jako próbę budowania swojej pozycji.
Obecnie jednak gra toczy się o co innego. W obliczu kryzysu sportowego, kluczowa dla trenera stała się forma ewentualnego zakończenia współpracy.
„Iordanescu ma agencję PR, która dba o jego wizerunek” – potwierdzili dziennikarze.
Z informacji dobiegających z klubu wynika, że szkoleniowiec jest świadomy swojej pozycji i gotów na odejście, ale stawia jeden warunek.
Nie chce być zwolniony. „Zrobi wszystko”
„Nie chciałby być zwolniony, bo to źle wygląda” – analizował Łukasz Olkowicz. Jak podkreślono, szkoleniowcowi zależy na zachowaniu czystej karty na potrzeby przyszłych kontraktów. „Szkoleniowiec dba o swój PR do tego stopnia, że wolałby, aby ewentualne rozstanie odbyło się na zasadzie porozumienia stron, a nie dymisji” – dodawali dziennikarze.
Taka postawa może komplikować sytuację władzom klubu, dla których przyznanie się do błędu i znalezienie optymalnego wyjścia z impasu staje się coraz większym wyzwaniem. Gra toczy się więc nie tylko na boisku, ale również w gabinetach, a jej stawką jest nie tylko najbliższy wynik, ale także przyszła reputacja obu stron.
Jak na razie, władze Legii wyrażają poparcie dla szkoleniowca – podobnie jak zawodnicy występujący w tym klubie. Kluczowe dla rumuńskiego trenera będą jednak dwa najbliższe mecze: ten pucharowy z Szachtarem oraz ligowy z Lechem Poznań przed własną publicznością.

