Odejście Christiana Hornera z Red Bulla wstrząsnęło środowiskiem Formuły 1, ale wygląda na to, że legenda padoku ma nowy, zaskakujący plan. Brytyjczyk prowadzi rozmowy o założeniu własnego zespołu F1 i nie zamierza być już tylko pionkiem w czyjejś grze. Dziesiątki milionów na koncie, kontakty w całej branży i nieposkromiona ambicja – czy to przepis na kolejny wielki sukces w królowej motorsportu?

W skrócie:
- Christian Horner rozważa stworzenie własnego zespołu F1 jako właściciel, po nagłym odejściu z Red Bulla latem 2025 roku.
- Warunkiem powrotu do Formuły 1 jest dla niego uzyskanie udziałów — nie interesuje już go rola „najmowanego menadżera”.
- Horner rozpoczął już rozmowy z inwestorami, a szacowane koszty wejścia to kilkaset milionów dolarów, jednak potencjalne zyski mogą być gigantyczne.
Porzucił Red Bulla, bo nie chciał być marionetką
Christian Horner przez dwie dekady zdominował Formułę 1 jako szef Red Bulla – zdobył sześć mistrzostw konstruktorów, zbudował imperium i stał się symbolem sukcesu. Wszystko się jednak rozpadło, kiedy z powodu wewnętrznych konfliktów i rozczarowujących wyników na starcie 2025 roku, został zwolniony z dnia na dzień. Jego rozstanie z Red Bullem było głośne, “pełne napięć” – według anonimowych doniesień Horner miał dość bycia “uzależnionym od kaprysów innych” i nie chciał już pełnić roli wyłącznie najemnego szefa. Sam Horner tłumaczył po odejściu: “Chcę mieć realny wpływ na to, co robię, a nie być pod czyjąś kontrolą”.
Odrzucił oferty innych zespołów, w tym Haasa, domagając się — i tu cytat z otoczenia Brytyjczyka — “udziałów w zespole, a nie tylko stanowiska”. Zainteresowanie ze strony stajni jak Alpine czy Aston Martin nie spełniało tego warunku. Gdy Haas oficjalnie wykluczył przekazanie jakiejkolwiek części własności, Horner zdecydował się na rozmowy dotyczące założenia własnego, dwunastego teamu w stawce F1.
Ile kosztuje start własnego zespołu i czy to się opłaca?
Skonstruowanie nowego zespołu F1 to inwestycja sięgająca setek milionów dolarów. Cadillac, który dołącza do stawki w 2026 roku jako jedenasty zespół, miał zapłacić za to około 450 mln dolarów. Eksperci jednoznacznie wskazują: mimo wysokiego progu wejścia, sytuacja ekonomiczna F1 oraz rosnące wyceny zespołów czynią to przedsięwzięcie atrakcyjnym – wartości ekip dziś przekraczają miliard dolarów. Sam Horner dostał od Red Bulla odprawę na poziomie około 80 milionów funtów, lecz nawet to nie wystarczy – kluczowe będzie pozyskanie konsorcjum poważnych inwestorów.
Matt Beer, ekspert cytowany w brytyjskich mediach, wyjaśnia: “Aby przejąć dwunastą licencję, Horner musi zebrać grupę inwestorów gotowych wyłożyć kilkaset milionów dolarów. To najdroższa, ale zarazem najbardziej racjonalna finansowo droga”. Decydujące będą jednak nie tylko pieniądze, ale też umiejętność przekonania F1 oraz konkurencyjnych zespołów, że nowy zespół wniesie realną wartość sportową i biznesową. Bez wsparcia dużego producenta lub globalnego sponsora, nawet nazwisko Hornera może nie wystarczyć.
“Zna się na interesach jak mało kto” – czy Horner rzeczywiście ma szanse?
Horner, określany przez ekspertów jako niezwykle “komercyjnie obrotny”, przez lata potrafił pozyskiwać olbrzymich sponsorów i budować spektakularne partnerstwa. “Ma wszelkie kontakty i doświadczenie, by znaleźć wspólników, którzy pociągną ten projekt do przodu”, podkreśla Matt Beer. Według licznych przecieków z padoku, pierwsze rozmowy z inwestorami już się odbyły. Otwarta zostaje więc furtka: jeśli nie satysfakcjonuje go pozycja najemnego dyrektora, może samodzielnie stworzyć nową potęgę w Formule 1, a realne wejście na tor jest możliwe najwcześniej w sezonie 2028.
Zakończenie pracy w Red Bullu nie oznacza końca kariery. To może być początek najbardziej spektakularnego powrotu w historii F1. W świecie, gdzie pasja i pieniądze idą w parze, tylko od determinacji Hornera zależy czy zobaczymy dwunastą ekipę z jego nazwiskiem na czele.
