W ten weekend oczy całego motorsportowego świata zwrócą się na lśniące ulice Marina Bay, zobaczymy jeden z najbardziej spektakularnych obrazków w kalendarzu Formuły 1. Grand Prix Singapuru, pierwszy w historii w pełni nocny wyścig F1, to wizualna uczta. Jednak pod fasadą tysięcy reflektorów i luksusowego otoczenia kryje się tor o mrocznej reputacji – miejsce, które testuje granice wytrzymałości kierowców i maszyn jak żadne inne.

Skandal, który wstrząsnął sportem
Już inauguracyjny wyścig w 2008 roku zapisał się w historii F1 jednym z najczarniejszych rozdziałów. Afera „Crashgate” do dziś pozostaje synonimem oszustwa. To właśnie tutaj Nelson Piquet Jr., kierowca zespołu Renault, celowo rozbił swój bolid, aby wymusić pojawienie się na torze samochodu bezpieczeństwa.
Manewr ten został wykonany na polecenie jego zespołu, aby zapewnić strategiczną przewagę i zwycięstwo drugiemu kierowcy, Fernando Alonso. Gdy prawda wyszła na jaw, skandal wstrząsnął fundamentami sportu i na zawsze położył się cieniem na reputacji toru.
Jedyny pewnik w Singapurze? Chaos
Jeśli szukasz statystyki, która najlepiej oddaje charakter Marina Bay, oto ona: od samego początku w 2008 roku, podczas każdego wyścigu o Grand Prix Singapuru na torze przynajmniej raz pojawiał się samochód bezpieczeństwa. To nie przypadek. Ciasne, uliczne zakręty nie wybaczają błędów, a bariery są niebezpiecznie blisko. Wyścig jest tak wymagający i długi, że często kończy się z powodu upłynięcia dwugodzinnego limitu czasu, a nie przejechania pełnego dystansu okrążeń – co jest rzadkością w F1.
Piekło dla kierowców: 3 kilogramy potu i ekstremalna wilgotność
Dla kierowców Singapur to fizyczna tortura. Wilgotność powietrza sięgająca 80-90% i wysokie temperatury sprawiają, że w trakcie wyścigu tracą oni nawet do 3 kg masy ciała. Tor ten jest powszechnie uznawany za najtrudniejszy pod względem fizycznym w całym kalendarzu. Każde okrążenie to walka nie tylko z rywalami, ale przede wszystkim z własnym organizmem, który w takich warunkach odmawia posłuszeństwa.
Architektoniczne dziwactwa ulicznego toru
Marina Bay to także zbiór unikalnych i często kontrowersyjnych rozwiązań. Fani z pewnością pamiętają słynny zakręt nr 10, prześmiewczo nazywany „Singapore Sling”. Była to potrójna szykana tak niebezpieczna i podbijająca bolidy, że po latach protestów została przebudowana w trosce o zdrowie kierowców.
W przeszłości kierowcy wyjeżdżali z alei serwisowej… tunelem pod torem, co stanowiło unikalną ciekawostkę konstrukcyjną. Co więcej, w Singapurze znajduje się jedyny w swoim rodzaju fragment toru, na którym bolidy przejeżdżają bezpośrednio pod trybuną dla kibiców.


