Kontrowersyjna wypowiedź prezesa PZPN Cezarego Kuleszy o cenach biletów na mecze reprezentacji Polski wywołała burzę w środowisku piłkarskim. Po meczu z Nową Zelandią, który przyciągnął zaledwie 30 412 widzów na Stadion Śląski mogący pomieścić niemal 55 tysięcy osób, szef związku porównał ceny wejściówek do koncertów na Stadionie Narodowym.

W skrócie:
- Bilety pierwszej kategorii na mecz towarzyski z Nową Zelandią kosztowały 190 złotych
- Kulesza porównał je do biletów na koncerty za 1000 złotych na Stadionie Narodowym
- Grzegorz Lato sugerował, że PZPN powinien „delikatnie obniżyć ceny”
Cenowy spór po pustych trybunach w Chorzowie
Czwartkowy mecz towarzyski reprezentacji Polski z Nową Zelandią odsłonił problem, o którym niewielu chce głośno mówić. Na Superauto.pl Stadionie Śląskim pojawiło się jedynie 30 412 kibiców – czyli niecałe 56 procent pojemności obiektu. Co więcej, „PZPN podjął decyzję, by na dzisiejszy mecz wyłączyć z użytku część trybun” – przyznał Przegląd Sportowy, co sugeruje, że związek spodziewał się problemu z frekwencją już przed meczem.
To drastyczny spadek w porównaniu do wrześniowego starcia eliminacyjnego z Finlandią, które przyciągnęło 50 897 widzów na ten sam obiekt. Nawet towarzyski pojedynek z Mołdawią, rozgrywany w czerwcu, zgromadził 36 357 fanów. Różnica? Zarówno ceny biletów, jak i rangę przeciwnika można uznać za czynniki, które nie zachęciły kibiców do wypełnienia Kotła Czarownic.
Dla porównania – bilety na mecz z Finlandią w eliminacjach mundialowych kosztowały od 100 do 190 złotych, identycznie jak na spotkanie z Nową Zelandią. Problem w tym, że jedno było meczem o punkty w walce o mundial, drugie – towarzyskim sprawdzianem przed starciami z Litwą.
Porównanie do koncertów rozsierdza kibiców
Cezary Kulesza w Kanale Sportowym nie gryzł się w język, broniąc polityki cenowej PZPN. „Warto popatrzeć na inne imprezy, które odbywają się na Stadionie Narodowym. Są koncerty, gdzie bilety kosztują 1000 złotych i nikt nie narzeka” – stwierdził prezes związku, dodając, że jeśli ktoś chce oglądać reprezentację Polski, to nie jest to duży wydatek.
Problem w tym, że ta argumentacja nie przekonuje ekspertów. Koncerty artystów takich jak Sanah, gdzie pakiety premium rzeczywiście kosztują 749 złotych, to wydarzenie odbywające się raz na kilka lat, z udziałem największych polskich gwiazd muzyki. Mecz towarzyski z Nową Zelandią – drużyną z 98. miejsca w rankingu FIFA – nie generuje porównywalnych emocji. Tym bardziej, że Jan Urban wystawił w dużej mierze rezerwowy skład, oszczędzając kluczowych zawodników przed starcie z Litwą.
Głos w sprawie zabrał także Grzegorz Lato, były prezes PZPN i król strzelców mundialu 1974. „Może PZPN powinien delikatnie obniżyć ceny za bilety i wtedy byłby komplet” – powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty, ale jednocześnie zastrzegł: „Te wszystkie rzeczy kosztują. Lepsze miejsca w końcu się wyprzedały. Trzeba pamiętać, że to nie było spotkanie o stawkę”.
Co czeka Polskę w Lidze Narodów dywizji B?
Kulesza w swojej wypowiedzi poruszył także temat przyszłości meczów reprezentacji. W 2026 roku Biało-Czerwoni zagrają w dywizji B Ligi Narodów, gdzie rywale będą znacznie mniej atrakcyjni niż dotychczas. Zamiast Portugalii, Chorwacji czy Holandii, Polska może trafić na takie zespoły jak Kosowo (109. miejsce w rankingu FIFA), Gruzja (78.) czy Bośnia i Hercegowina (74.).
Trudno oczekiwać, że mecze z tymi przeciwnikami przyciągną tłumy, jeśli już spotkanie z Nową Zelandią generowało problemy z frekwencją. „Zobaczymy, z kim będziemy grać w Lidze Narodów. Będziemy chcieli zrobić ukłon, żeby mecze odbywały się w różnych miastach, aby kibic mógł u siebie oglądać kadrę” – zadeklarował Kulesza, sugerując rozproszenie meczów poza Stadion Narodowy i Stadion Śląski.
Problem w tym, że decentralizacja meczów to rozwiązanie, które może zadziałać tylko przy odpowiedniej polityce cenowej. Według danych z rynku biletowego, ceny wejściówek na mecze kadry wahają się od 100 do 280 złotych za bilety standardowe, co w zestawieniu z atrakcyjnością rywali i jakością prezentowanej gry może być trudne do zaakceptowania dla przeciętnego kibica.
Interesujący jest także fakt, że na wrześniowy mecz z Finlandią, gdzie stawka była o wiele wyższa, ceny były identyczne, a frekwencja przekroczyła 50 tysięcy. To pokazuje, że kibice są skłonni zapłacić więcej, gdy mecz ma znaczenie sportowe. Towarzyskie sparingi – nawet po 190 złotych za bilet – nie spełniają już tego kryterium.
Źródło: weszlo.com
