FC Barcelona staje przed nie lada szansą, by po potknięciu Realu Madryt wrócić na fotel lidera LaLiga. Zwycięstwo nad Realem Sociedad wydaje się na wyciągnięcie ręki, jednak droga na szczyt jest wyboista i pełna przeszkód. Drużyna z Katalonii musi zmierzyć się z plagą kontuzji i zadebiutować na świeżo położonej murawie, a to wszystko w cieniu nadchodzącego starcia w Lidze Mistrzów.

W skrócie:
- FC Barcelona może zostać liderem LaLiga, jeśli pokona Real Sociedad, wykorzystując wczorajszą porażkę Realu Madryt.
- Klub boryka się z poważnymi problemami kadrowymi – kontuzjowani są m.in. Raphinha i bramkarz Joan García, a do gry wraca Wojciech Szczęsny.
- Mecz odbędzie się w niedzielę o 18:30 na stadionie Montjuïc, gdzie zaledwie dwa dni temu położono nową murawę.
Lider na tacy, ale czy Barça udźwignie presję w trybie awaryjnym?
Okazja, jaka rysuje się przed Barceloną, jest niemal wymarzona. Porażka Realu Madryt z Atlético w stosunku 5:2 sprawiła, że droga na szczyt tabeli stoi otworem. Wystarczy dziś po południu pokonać Real Sociedad na Montjuïc, by zasiąść na fotelu lidera. Tyle teorii, bo praktyka maluje obraz pełen wyzwań i, jak określa to hiszpańska prasa, warunków „awaryjnych” dla obu ekip. Dla Barcelony sytuacja jest skomplikowana na kilku frontach. Po pierwsze, stadion – Estadi Olímpic Lluís Companys, na którym drużyna nie rozegrała jeszcze meczu, a murawę wymieniono dosłownie dwa dni temu. Jej stan jest więc jedną wielką niewiadomą. Po drugie, bramka – kontuzja Joana Garcíi wymusza nagłe zmiany. Po trzecie, atak – uraz Raphinhi osłabia siłę ofensywną. Jakby tego było mało, w środę czeka ich starcie z Paris Saint-Germain, w Lidze Mistrzów, co niemal na pewno wymusi na trenerze rotacje w składzie.
Z kolei dla Realu Sociedad „tryb awaryjny” ma wymiar czysto punktowy. Zespół po sześciu kolejkach zgromadził zaledwie pięć punktów i niebezpiecznie zbliżył się do strefy spadkowej. O ile motywacją Barçy jest prestiż i liderowanie w lidze, o tyle dla gości liczy się każdy punkt, który pozwoli im odetchnąć i oddalić się od niebezpiecznego rejonu tabeli.
Bohater z drugiego planu i powroty z myślą o Paryżu
Trener Flick musi łatać dziury w składzie. Do znanych już absencji Gaviego, Fermína i Ter Stegena dołączyli kluczowi zawodnicy: Raphinha w ataku oraz Joan García, który wczoraj przeszedł operację. W tej kryzysowej sytuacji na scenę wkracza postać doskonale znana polskim kibicom – Wojciech Szczęsny. „Niespodziewany bohater”, jak go określono, wraca do bramki po dłuższej przerwie.
Sam Polak jasno określił swoją rolę po powrocie z piłkarskiej emerytury w Marbelli: „Jestem rezerwowym i, o ile nie wydarzy się niespodzianka, tak pozostanie. Przygotowałem się na to i na razie nie jestem zawiedziony„. Okoliczności sprawiły jednak, że to na jego barkach spocznie odpowiedzialność w kluczowych meczach, mimo że ostatni oficjalny występ zanotował 15 maja. Jego ogromne doświadczenie i zwycięski charakter są jednak nie do przecenienia.
Dobrą wiadomością jest powrót do zdrowia Lamine’a Yamala i Balde, jednak obaj prawdopodobnie rozpoczną mecz na ławce rezerwowych, by oszczędzać siły na starcie z PSG. Lukę po Raphinhi w ofensywie ma z kolei wypełnić Rashford, który będzie musiał odnaleźć się na niepewnej murawie Montjuïc. Barcelona wciąż improwizuje, przenosząc się ze stadionu Johana Cruyffa na Lluís Companys, gdzie trawa jeszcze pachnie nowością.

