Iga Świątek zanotowała zaskakującą porażkę w czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Pekinie. Mimo statusu głównej faworytki, Polka przegrała z Emmą Navarro 4:6, 6:4, 0:6, popełniając aż 70 niewymuszonych błędów. Mecz obnażył problemy mentalne i taktyczne pierwszej rakiety świata, która nie reagowała na sugestie swojego sztabu.

W skrócie:
- Świątek popełniła rekordową liczbę błędów – z 99 punktów zdobytych przez Navarro, aż 70 było efektem pomyłek Polki
- Sztab szkoleniowy (Fissette, Ryszczuk, Abramowicz) próbował nakłonić Igę do zmiany taktyki, ale tenisistka ignorowała sugestie
- Trzeci set był kompletną katastrofą – Świątek nie zdobyła ani jednego gema, przegrywając go do zera
Lawina błędów i rosnąca frustracja
Nazwijmy rzeczy po imieniu: Iga Świątek rozegrała koszmarny mecz w czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Pekinie, gdzie była główną faworytką. Polka przegrała 4:6, 6:4, 0:6 z Amerykanką Emmą Navarro, bo nie słuchała próbujących namówić ją na zmianę kursu Wima Fissette’a, Macieja Ryszczuka i Darii Abramowicz.
Zacznijmy od zadania matematycznego. Łatwego. Jakie jest prawdopodobieństwo, że tenisistka wygra mecz, w którym rywalka z 99 punktów aż 70 dostanie od niej za darmo? Odpowiedź widzieliśmy, oglądając spotkanie Igi Świątek z Emmą Navarro.
Po ostatnich pewnych zwycięstwach Polki tym razem obserwowaliśmy jej zupełnie inny występ. Trudno było się nie zastanawiać, jaką logiką kieruje się Świątek, uparcie powtarzając schematy, które nie działają. I tylko tym samym zwiększając swoją frustrację.
Głuche uszy na rady sztabu szkoleniowego
Jak duża była ta frustracja, widzieliśmy i słyszeliśmy przy stanie 4:6, 1:1 i 30:40 przy serwisie Polki. Dosłyszeć, co Świątek mówi do swojego boksu, było trudno. Tu bardziej obserwowaliśmy, niż słuchaliśmy. W każdym razie żywo gestykulującej i wzruszającej ramionami tenisistce odpowiedział Maciej Ryszczuk, czyli trener przygotowania fizycznego, który z racji donośnego głosu czasami przemawia za trenera głównego Wima Fissette’a. A swoje dodała psycholożka Daria Abramowicz.
– Spieszysz się ze wszystkim, a masz dużo czasu – powiedział Ryszczuk. – Dawaj! Punkt po punkcie – zachęcała Abramowicz do próby spokojniejszego odrabiania strat.
Niestety, Iga nie wzięła sobie tych rad do serca. Już przy stanie 4:6, 1:2 i serwisie Navarro Polka miała na koncie aż 32 własne błędy. Amerykanka tymczasem konsekwentnie realizowała swoją taktykę – grała z pełnym ryzykiem i, co najgorsze dla Świątek, z dużą skutecznością.
Kompletny blackout w trzecim secie
Choć Świątek zdołała wygrać drugiego seta 6:4 i doprowadzić do decydującej partii, to, co wydarzyło się w trzecim secie, można określić jednym słowem: katastrofa. Polka kompletnie się posypała, przegrywając seta 0:6. Nie potrafiła znaleźć sposobu na agresywną grę Navarro, a licznik jej własnych błędów wciąż rósł.
Warto zauważyć, że Świątek od dawna nie zanotowała tak słabego występu. Jej nieumiejętność dostosowania taktyki do okoliczności i ignorowanie rad sztabu szkoleniowego są niepokojącymi sygnałami. Choć pojedyncza porażka nie przekreśla jej osiągnięć, powinna być dzwonkiem alarmowym, który zmusi ją do refleksji nad komunikacją z zespołem podczas meczów.
Dla Emmy Navarro to największy sukces w karierze i dowód, że przy odpowiedniej taktyce i mentalnym nastawieniu można pokonać nawet najlepszą zawodniczkę świata. Amerykanka wykorzystała słabszy dzień Polki i bezlitośnie to wykorzystała, pokazując odwagę i zimną krew w kluczowych momentach spotkania.
