Reprezentacyjna karuzela trenerska ruszyła z kopyta po dymisji Michała Probierza, a giełda nazwisk rozgrzała się do czerwoności. Jednym z „pewniaków” mediów i kibiców oprócz Jana Urbana jest od dawna Marek Papszun, który udowodnił swój warsztat w Rakowie Częstochowa. Okazuje się jednak, że droga do objęcia sterów w kadrze, choć prawnie otwarta, napotkała na zaskakujący mur w postaci… samego prezesa PZPN.

W skrócie:
- Marek Papszun posiada w swoim kontrakcie z Rakowem Częstochowa specjalną klauzulę, która pozwala mu odejść w przypadku otrzymania oferty prowadzenia reprezentacji Polski.
- Mimo tej dogodnej sytuacji, prezes PZPN Cezary Kulesza, wymieniając kandydatów na nowego selekcjonera, pominął nazwisko trenera Rakowa.
- Sytuacja jest patowa: jeden z głównych faworytów opinii publicznej ma otwartą drogę do kadry, ale najwyraźniej nie znajduje się w ścisłym kręgu zainteresowań federacji.
Klauzula jest, ale Papszuna… nie ma na liście?
Zacznijmy od faktów, bo te są naprawdę ciekawe. Jak donosi Przegląd Sportowy Onet, Marek Papszun, wracając rok temu na ławkę trenerską Rakowa Częstochowa, zadbał o swoją przyszłość w bardzo przemyślany sposób. W jego umowie z klubem znalazła się specjalna furtka, swoiste zielone światło dla Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mówiąc wprost: jeśli PZPN złoży ofertę i dojdzie do porozumienia z trenerem, jego kontrakt z klubem przestaje być problemem.
To kluczowa informacja, która powinna stawiać Papszuna w absolutnej czołówce kandydatów. Znika bowiem największa przeszkoda, czyli konieczność „wykupienia” trenera z ważnej umowy, co często wiąże się z negocjacjami i odszkodowaniem. Tutaj sytuacja jest czysta – Papszun może odejść, jeśli tylko pojawi się propozycja objęcia najważniejszej posady trenerskiej w kraju. Kibice, którzy od lat widzą w nim architekta nowej, silnej kadry, mogli zacierać ręce. Aż do teraz.
Zimny prysznic od prezesa Kuleszy
No i tutaj zaczynają się schody, bo na scenę wkracza Cezary Kulesza. Prezes PZPN, zapytany o potencjalnych następców Michała Probierza, wymienił krótką listę nazwisk branych pod uwagę. I co? I na tej liście zabrakło miejsca dla Marka Papszuna. To prawdziwa bomba. W chwili, gdy jeden z najbardziej pożądanych polskich szkoleniowców ma w kontrakcie zapis stworzony praktycznie pod reprezentację, szef polskiej piłki zdaje się go kompletnie ignorować.
Co to wszystko oznacza? Czy to tylko zasłona dymna i element gry negocjacyjnej ze strony Kuleszy? A może prezes PZPN ma już zupełnie innego faworyta i nie chce dawać Papszunowi złudnych nadziei? Warto pamiętać, że obecny trener Rakowa już raz przegrał wyścig o fotel selekcjonera, gdy ostatecznie postawiono na Michała Probierza. Czyżby historia miała się powtórzyć? Jedno jest pewne: saga z wyborem nowego selekcjonera właśnie nabrała nieoczekiwanego, nieco absurdalnego i piekielnie interesującego zwrotu akcji.