Włoski Juventus pilnie potrzebował wzmocnienia środka pola po ubiegłorocznych skandalach, a Yves Bissouma był na szczycie listy życzeń. Juventus był gotów zapłacić, a Tottenham chętnie słuchał ofert. Operacja, która wydawała się logiczna, właśnie zderzyła się ze ścianą biurokracji i priorytetów transferowych Starej Damy.

W skrócie:
- Juventus wycofał się z wyścigu o Bissoumę z powodu limitu graczy spoza UE.
- Turyńczycy wolą zachować ostatnie wolne miejsce dla obrońcy, Nahuela Moliny.
- Tottenham pozostaje otwarty na sprzedaż 29-latka, którego wartość spadła do 20 mln euro.
Włoski sen Bissouma pęka przez biurokrację
Juventus, prowadzony obecnie przez Igora Tudora, desperacko szukał dynamiki w drugiej linii. Po tym, jak środek pola został zdziesiątkowany przez zawieszenie Paula Pogby (skrócone do 18 miesięcy, wraca do treningów w styczniu) i Nicolo Fagioliego (już wrócił, ale wciąż potrzebna jest głębia), Bissouma wydawał się idealnym kandydatem. Malijczyk łączy siłę fizyczną z doświadczeniem, a Tottenham, jak donosiły media, był gotów na negocjacje przy kwocie oscylującej wokół 20-25 milionów euro.
Operacja została jednak zamrożona, a według najnowszych doniesień z Włoch – niemal anulowana. Problemem nie jest kwota odstępnego, którą Juventus byłby w stanie zapłacić. Transfer blokuje paszport 29-letniego pomocnika. Bissouma, jako reprezentant Mali, zająłby ostatnie dostępne w Turynie miejsce dla zawodnika spoza Unii Europejskiej. Juventus uznał, że nie może pozwolić sobie na taki „luksus” w środku pola, gdyż priorytetem jest wykorzystanie tego slotu na wzmocnienie defensywy, konkretnie na Nahuela Molinę.
Niestabilny status u „wujka” Ange
Sytuacja Bissoumy w Londynie jest daleka od stabilnej, co tylko zachęcało do spekulacji. Z jednej strony, pomocnik wielokrotnie podkreślał swoją świetną relację z uwczesnym trenerem Tottenhamu Ange Postecoglou, nazywając go publicznie „wujkiem” lub „tatą”, który chroni zawodników. Z drugiej jednak, sam menedżer nie wahał się publicznie krytykować Malijczyka, szczególnie po słabszych występach w poprzednim sezonie.
W marcu 2025 roku, po jednym z meczów, Postecoglou nie gryzł się w język. „Czuję, że Bis czasami… pozwala grze przepływać obok niego… musi być bardziej dominujący. W tej chwili brakuje mu trochę pewności siebie” – mówił menedżer Spurs. Ta sinusoida – od kluczowego gracza do rezerwowego tracącego pewność siebie – sprawia, że Tottenham aktywnie rozglądał się za kupcem. Zainteresowanie wyrażały także West Ham i Everton, jednak Bissouma celował w klub grający w Lidze Mistrzów.
Defensywny potwór, ofensywny problem
Analizując grę Bissoumy, łatwo zrozumieć zarówno zainteresowanie Juventusu, jak i wahania Tottenhamu. Statystyki defensywne Malijczyka z sezonu 2024/2025 są imponujące. W 28 meczach Premier League notował średnio 49 odbiorów i 18 przejęć, co plasowało go w 94. percentylu najlepszych defensywnych pomocników ligi. To maszyna do zatrzymywania ataków rywali.
Problem zaczyna się, gdy Bissouma ma piłkę przy nodze. Jego statystyki dotyczące kreacji są alarmująco niskie. W poprzednim sezonie zanotował tylko 6 stworzonych szans i bardzo niski współczynnik oczekiwanych asyst (xA). Znajdował się dopiero w 59. percentylu pod względem kontaktów z piłką. To pokazuje, że choć jest elitarnym destruktorem, ma poważne braki w rozegraniu. Juventus, szukając następcy Pogby, potrzebował kogoś, kto potrafi również kreować, a nie tylko przeszkadzać. Bissouma w tej roli się nie sprawdził, a teraz biurokracja ostatecznie zamyka mu drogę do Turynu.

