Koncertowa pierwsza połowa, dwie bramki, asysta i owacje na stojąco. Adam Radwański był bez wątpienia pierwszoplanową postacią, gdy Zagłębie Lubin rozbiło Arkę Gdynia 4:0. Po takim występie naturalnie nasuwa się pytanie: czy właśnie byliśmy świadkami jego najlepszego meczu w karierze? Sam zawodnik, choć zadowolony, podchodzi do tego z pokorą i chłodną głową.

Twierdza Miedziowych
Zagłębie Lubin udowodniło, że jego stadion to prawdziwa twierdza. Miedziowi od pierwszych minut rzucili się na gdynian z furią, której goście kompletnie się nie spodziewali. Już w 3. minucie wynik otworzył Adam Radwański, dając sygnał do ataku. Zanim piłkarze zeszli na przerwę, na tablicy wyników widniało już imponujące 4:0, a twierdza Lubin pozostała w tym sezonie niezdobyta.
Architektem tego spektakularnego zwycięstwa był właśnie Radwański. Pomocnik Miedziowych był wszędzie – odbierał piłki, napędzał ataki, a co najważniejsze, miał bezpośredni udział przy trzech z czterech goli. Oprócz otwierającej bramki dołożył drugie trafienie tuż przed przerwą i asystował przy golu Michała Nalepy.
– W pierwszej połowie zaskoczyliśmy Arkę Gdynia naszą intensywnością, doskokiem na ich połowie, co zaprocentowało strzeleniem tych goli – analizował na gorąco po meczu bohater spotkania.
Jego słowa idealnie oddają obraz gry, w której Zagłębie zdominowało rywala pressingiem i nie dało mu chwili wytchnienia. To był pokaz siły, który na długo zapadnie w pamięć kibicom.
Prawdziwy mecz życia?
Po tak dominującym występie dziennikarze i fani zaczęli spekulować, czy 27-latek rozegrał właśnie swój „mecz życia”. Co na to sam zainteresowany?
– Szczerze mówiąc, może tak być ze względu na to, że zapunktowałem dwoma bramkami i asystą, ale nie jestem pewien, czy najlepszy. Musiałbym się zastanowić – przyznał skromnie Radwański. W jego głosie słychać było jednak nie tylko pokorę, ale i ambicję. – Mam nadzieję, że najlepszy jeszcze przede mną – dodał z uśmiechem, dając jasno do zrozumienia, że nie zamierza osiadać na laurach.
Druga połowa i inna twarz Zagłębia
Druga połowa, choć bez bramek, pokazała inną twarz Zagłębia. Zespół z Gdyni, zraniony i zdeterminowany, próbował odrobić straty, ale lubinianie wykazali się dojrzałością w defensywie.
– Zachowaliśmy spokój i dobrze się broniliśmy. Mieliśmy też sytuacje z kontrataków – komentował Radwański, podkreślając, że cała drużyna zasłużyła na pochwałę, zwłaszcza za pierwsze w sezonie czyste konto.
Teraz przed Miedziowymi wyjazdowe starcie z Radomiakiem Radom. Zwycięstwo z Arką z pewnością dodało skrzydeł, ale w szatni nikt nie myśli o odpoczynku.
– Nie możemy zachłysnąć się tym zwycięstwem. Wiadomo, trzeba je doceniać, bo nie zawsze strzela się cztery bramki. Musimy jechać tam z nastawieniem, że jedziemy wygrać – zakończył Adam Radwański, pokazując mentalność lidera, który już myśli o kolejnym wyzwaniu.
Dzięki spektakularnemu zwycięstwu nad ekipą z Trójmiasta Zagłębie zameldowało się na 8. miejscu w tabeli Ekstraklasy. Drużyna z Lubina ma sześć punktów straty do lidera, Górnika Zabrze.


