Debata o tym, kto jest najlepszym piłkarzem wszech czasów, trwa od lat i dzieli fanów futbolu na całym świecie. Cristiano Ronaldo niezmiennie uważa się za GOAT-a, ale nie wszyscy podzielają jego zdanie. Filipe Luis, były reprezentant Brazylii i obrońca Chelsea oraz Atletico Madryt, właśnie dołożył swoje trzy grosze do tej dyskusji – i jego słowa są jednoznaczne.

W skrócie:
- Filipe Luis twierdzi, że Lionel Messi jest bezapelacyjnie najlepszym piłkarzem w historii, a Cristiano Ronaldo „nawet nie jest blisko” w tej rywalizacji
- Brazylijski obrońca specjalnie zostawał w domu, żeby oglądać każdy mecz Barcelony z udziałem Messiego, mimo że sam grał w lidze hiszpańskiej
- Luis nigdy nie prosił Messiego o wymianę koszulek po meczu, bo traktował go wyłącznie jako rywala do pokonania, a nie jako obiekt podziwu na boisku
Ronaldo sam siebie nazywa najlepszym, ale inni mają wątpliwości
Cristiano Ronaldo nie ma problemu z pewnością siebie – portugalski napastnik wielokrotnie podkreślał w wywiadach, w tym w rozmowie z Piersem Morganem, że uważa się za najlepszego piłkarza w historii. CR7 otwarcie umieścił siebie powyżej takich legend jak Lionel Messi, Pele czy Diego Maradona. Jak sam przyznaje, nie ma zamiaru być „pokorny” i zawsze będzie wspierał własną sprawę.
Wielu kibiców i ekspertów zgadza się z Ronaldo, ale równie liczna grupa opowiada się zdecydowanie po stronie Messiego. Filipe Luis, który obecnie trenuje Flamengo w swojej rodzimej Brazylii, jest gotów nawet pominąć swoich rodaków, takich jak Pele, jeśli chodzi o wskazanie swojego GOAT-a. To odważne stanowisko, biorąc pod uwagę, jakie miejsce w brazylijskiej kulturze zajmuje legendarny król futbolu.
Dlaczego Messi jest nie do pobicia? Brazylijski obrońca wyjaśnia
Dla Filipe Luisa nikt nie może konkurować z Messim, jeśli chodzi o magiczne momenty zmieniające przebieg meczów. Ten wyjątkowy zestaw umiejętności pozwolił argentyńskiemu rozgrywającemu zdobyć osiem Złotych Piłek, Puchar Świata i kolekcję trofeów, która czyni go najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii.
Zapytany o wybór między najjaśniejszymi gwiazdami, jakie kiedykolwiek rozświetliły boisko piłkarskie, Luis powiedział w podcaście The Obi One:
„Grałem przeciwko Messiemu, on jest numerem jeden, na pewno. Zdecydowanie, nikt nawet nie jest blisko. To piłkarz, którego oglądanie sprawiało mi największą przyjemność; oglądałem każdy mecz Barcelony. I wiecie, każdy mecz, każda drużyna, każdy trener, który stawał przeciwko Barcelonie, martwił się tym, jak go zatrzymać.”
Luis dodał szczegółów, które pokazują skalę jego fascynacji Argentyńczykiem:
„Jak powiedziałem, oglądałem każdy mecz Barcelony, nawet gdy grałem dla Deportivo La Coruna czy Atletico. Jeśli Barcelona grała w sobotę o ósmej wieczorem, nie mogłem wyjść na kolację; musiałem zostać i oglądać mecz, bo Messi miał grać. A kiedy grałem przeciwko niemu, moją jedyną myślą było go zatrzymać, zastanawiać się, jak spróbować go pokonać. To piłkarz, który rzucił mi największe wyzwanie.”
Brazylijski obrońca podsumował swoje odczucia następująco:
„Ze wszystkich piłkarzy, których widziałem – bo nie widziałem Pele ani Maradony – nie czułem niczego takiego jak z Messim. Jest numerem jeden, jestem jego wielkim fanem i myślę, że przyniósł wiele radości wielu ludziom swoim stylem gry.”
Żadnej wymiany koszulek – profesjonalizm ponad wszystko
Choć Luis uwielbiał oglądać Messiego na przestrzeni lat, zawsze starał się utrudniać życie Argentyńczykowi, gdy stawali naprzeciw siebie na boisku. Oznaczało to odłożenie szacunku na bok – Brazylijczyk nigdy nie prosił o wymianę koszulek po meczu ze swoim kolegą z Ameryki Południowej.
Były boczny obrońca wcześniej mówił o swoich starciach z Messim w ten sposób:
„Zawsze go faulowałem, żeby go zatrzymać; nigdy mi tego nie wyrzucał. Podziwiam go bardzo za jego futbol. Nigdy nie prosiłem go o koszulkę, ponieważ wychodzę na boisko, żeby wygrać, a nie po to, żeby powiedzieć, że grałem przeciwko niemu.”
Dodał również, podkreślając swoje przesłanie o statusie GOAT:
„Wszyscy wiedzą, co o nim myślę. Jedyne, co musicie zrobić, to się nim cieszyć, bo nie wiem, ile lat lub dekad minie, zanim pojawi się kolejny taki piłkarz. Powinien zawsze wygrywać Złotą Piłkę.”
To podejście pokazuje profesjonalizm Luisa – nawet wobec zawodnika, którego uważa za najlepszego w historii, na boisku liczył się tylko wynik. Szacunek owszem, ale dopiero po ostatnim gwizdku.
Wiecznie młodzi idole zmierzają ku Mistrzostwom Świata 2026
Filipe Luis ma 40 lat – jest o sześć miesięcy młodszy od portugalskiej gwiazdy Ronaldo – i zawiesił buty na kołku w 2023 roku. CR7 wciąż jest w świetnej formie, grając dla Al-Nassr w saudyjskiej Pro League i goniąc za 1000. golem w karierze. Z kolei Messi zobowiązał się do nowego trzyletniego kontraktu z Inter Miami w MLS, który utrzyma go w Stanach Zjednoczonych do 2028 roku.
Oczekuje się, że obaj wielcy piłkarze wezmą udział w przyszłorocznych finałach Mistrzostw Świata, a Luis będzie jednym z zainteresowanych obserwatorów. Globalna publiczność szykuje się na jedną, ostatnią bitwę między ikonicznymi, życiowymi przeciwnikami. Będzie to prawdopodobnie ostatnia szansa, by zobaczyć te dwie legendy na jednej scenie największego turnieju piłkarskiego na świecie.
Czy Ronaldo udowodni, że ma rację co do swojego statusu? Czy Messi potwierdzi opinię takich ekspertów jak Filipe Luis? Odpowiedź poznamy już niedługo, a jedno jest pewne – świat futbolu nie może się tego doczekać.

