Saga transferowa z udziałem Franjo Ivanovicia nabiera rumieńców, a doniesienia płynące z Portugalii i Belgii malują coraz bardziej skomplikowany obraz. Chorwacki napastnik, który ma za sobą świetny sezon w Union Saint-Gilloise, znalazł się na celowniku Sportingu CP, ale najnowsze informacje sugerują, że cała operacja stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Sprawa jest o tyle ciekawa, że w grę wchodzą gigantyczne pieniądze i potrzeba zastąpienia prawdziwej gwiazdy.

W skrócie:
- Sporting CP poszukuje następcy dla Viktora Gyökeresa i początkowo był zdeterminowany, by pozyskać Ivanovicia, osiągając nawet ustne porozumienie z graczem.
- Union Saint-Gilloise twardo negocjuje, odrzucając oferty przekraczające 20 milionów euro i domagając się rekordowej kwoty 30 milionów.
- Najnowsze doniesienia z Portugalii wskazują, że Sporting wycofał się z pomysłu, preferując zawodnika o innym profilu, który da gwarancję natychmiastowych wyników.
Miliony na stole i… zwrot akcji? Co się dzieje z transferem Ivanovicia!
Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. Sporting CP, świadomy, że lada moment pożegna się ze swoim superstrzelcem Viktorem Gyökeresem, który przymierzany jest do Premier League, ruszył na łowy. Głównym celem stał się Franjo Ivanović. Jak donosiły media, Portugalczycy byli na tyle zdeterminowani, że osiągnęli już nawet ustne porozumienie z samym zawodnikiem, a na stół miała trafić oferta sięgająca 20 milionów euro.
To potężna kwota, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że rynkowa wartość Chorwata po udanym sezonie i dobrych występach w Lidze Europy wzrosła „zaledwie” do 8 milionów. Sporting widział w nim idealnego sukcesora dla swojej gwiazdy – młodego, perspektywicznego, z potencjałem na jeszcze większy rozwój.
Zimny prysznic z Lizbony: „Nie ten profil”?
Gdy wydawało się, że transfer jest już tylko kwestią dogadania się między klubami, portugalski dziennik „A Bola” spuścił na głowy kibiców prawdziwą bombę. Według najświeższych informacji, Ivanović nie jest już opcją dla „Lwów”. Dlaczego? Sporting miał rzekomo dojść do wniosku, że potrzebuje zawodnika gotowego „na już”, kogoś, kto da gwarancję natychmiastowych wyników i bezproblemowo wejdzie w buty Gyökeresa.
Co więcej, w klubie jest już inny młody, obiecujący napastnik, Conrad Harder, i zarząd nie chce dublować profilu, inwestując w kolejnego piłkarza o podobnej charakterystyce. To kompletny zwrot akcji, który stawia pod znakiem zapytania całą dotychczasową narrację i wcześniejsze doniesienia o pełnej determinacji klubu z Alvalade.
Union twardo stąpa po ziemi
Niezależnie od tego, czy Sporting faktycznie się waha, czy jest to tylko gra negocjacyjna, jedno jest pewne: Union Saint-Gilloise nie zamierza tanio sprzedać swojej gwiazdy. Belgijski klub odrzucił już kilka ofert, w tym jedną przekraczającą 20 milionów euro. Ich stanowisko jest jasne – na stole musi pojawić się kwota 30 milionów euro, co byłoby dla nich absolutnym rekordem transferowym. Chociaż Union najchętniej zatrzymałby Ivanovicia u siebie na kolejny sezon, zdaje sobie sprawę, że wysokie pensje oferowane przez inne kluby mogą być decydujące. Zainteresowanie Chorwatem nie ogranicza się zresztą tylko do Sportingu. W kolejce po 21-latka ustawiają się także inne firmy:
- Bologna
- Celtic
- Rennes
- Brighton & Hove A.
- Antwerp