Bayern Monachium potwierdził, że FC Barcelona uregulowała ostatnią ratę za transfer Roberta Lewandowskiego i zamknęła kwotę 45 mln euro uzgodnioną w 2022 roku. Informacja padła podczas dorocznego zgromadzenia bawarskiego klubu 3 listopada 2025 r. i kończy miesiące spekulacji o rzekomych zaległościach. Co ważne, sprawa płatności dla Bayernu nie przekreśla faktu, że Barça nadal ma inne pilne zobowiązania transferowe.

W skrócie:
- Bayern ogłosił: „wszystko zapłacone” za Lewandowskiego (45 mln euro).
- W październiku w raportach widniało jeszcze ~20 mln euro długu wobec Bayernu — dane już nieaktualne.
- Barcelona wciąż ma do spłaty dziesiątki milionów wobec innych klubów (krótki termin ok. 140 mln euro).
Co dokładnie spłacono i kiedy
Przełom nastąpił 3 listopada 2025 r., gdy podczas walnego zgromadzenia w Monachium dyrektor generalny Bayernu Jan-Christian Dreesen ogłosił, że komplet należności za transfer Lewandowskiego został właśnie domknięty. W relacji niemieckich mediów padło krótkie zdanie: „Wszystko jest zapłacone”. Oznacza to finalizację kwoty 45 mln euro, rozłożonej na transze od lata 2022 r. i domykanej w realiach ścisłej kontroli kosztów po stronie Barcelony. Co istotne, potwierdzenie z Monachium zderza się z jeszcze październikowymi publikacjami, które wymieniały przy Barcelonie około 20 mln euro „brakującej” raty wobec Bayernu — dziś można je uznać za nieaktualne.
Warto dodać, że monachijczycy pochwalili sięnocześnie rekordowym rokiem finansowym (niemal 978,3 mln euro przychodów), co podkreśla, iż domknięcie transakcji z Barceloną wpisuje się w szerszy, zdrowy bilans Bayernu. Ten detal rzadko pojawia się w polskich omówieniach, a dobrze tłumaczy stanowczy ton komunikatu strony niemieckiej.
Długi Barcelony nie zniknęły — tylko zmieniły adresatów
Spłata wobec Bayernu nie znaczy, że kasa w Barcelonie przestała piszczeć. Klub w najnowszych dokumentach finansowych wskazał, że łączna wartość zobowiązań z tytułu transferów sięga ok. 159 mln euro, z czego ponad 140 mln trzeba uiścić jeszcze w tym sezonie. Na liście pozostają m.in. Leeds (Raphinha), Sevilla (Koundé) czy Manchester City (Ferran Torres). W części publikacji do niedawna widniała też pozycja przy nazwisku Lewandowskiego, ale listopadowe potwierdzenie Bayernu to zamyka — inne długi zostają.
Mniej nagłaśnianym wątkiem — a istotnym z polskiej perspektywy — są rozliczenia mechanizmu solidarności i zmiennych związanych z karierą napastnika. Hiszpańskie opracowania wspominały, że przy pakiecie transferowych zobowiązań Barcelony figurują również należności wobec klubów wychowujących piłkarza (w tym polskich), szacowane łącznie na kilka milionów euro. To osobny strumień płatności niż tranże dla Bayernu, ale powiązany z tym samym transferem.
W tle przypomnijmy: klub sukcesywnie regulował także dawniej odroczone wypłaty dla byłych zawodników (m.in. efekt „paktu pensyjnego” z czasów ograniczeń płacowych). Ostatnie transze tych zaległości — według barcelońskich mediów — miały wygasać około 30 czerwca 2025 r., co częściowo odciążało budżet, ale nie kasowało presji krótkoterminowych długów transferowych. To kolejny, równoległy tor spłat, który często myli się z rozliczeniami stricte „za Lewandowskiego”.
Co to zmienia dla Barçy i dla Lewandowskiego
Dla Barcelony „wyzerowanie” pozycji wobec Bayernu usuwa politycznie drażliwy punkt z agendy władz LaLigi i uwiarygadnia klub w rozmowach z partnerami handlowymi. Nie kończy jednak tematu limitów wydatkowych: w sprawozdaniach klub nadal podkreśla wysoki ciężar zobowiązań krótkoterminowych, a priorytety spłat dotykają kilku kluczowych transakcji z ostatnich lat. Jednocześnie kontrakt Lewandowskiego biegnie do 30 czerwca 2026 r., a napastnik — wciąż najlepiej opłacany w zespole — zajmuje znaczący udział w budżecie płacowym. To oznacza, że każda kolejna decyzja sportowa (np. sprowadzenie następcy) musi być zszyta z finansowym pasem bezpieczeństwa.
Po stronie samego piłkarza sprawa jest prosta: temat rat dla Bayernu przestaje wracać po każdym słabszym występie czy przerwie spowodowanej urazem. Znika też wygodny dla krytyków haczyk, by łączyć formę 37-latka z „niespłaconą fakturą”. W wymiarze wizerunkowym to mała, ale konkretna ulga — również dla polskiego otoczenia Lewandowskiego, które w ostatnich latach musiało się mierzyć z konsekwencjami nieporządku finansowego w Barcelonie.

