Roma rozważa pozyskanie Jeremy’ego Arévalo z Racingu Santander za kwotę rzędu 7 mln euro. 20-letni hiszpańsko-ekwadorski napastnik wyrósł jesienią na jednego z najbardziej produktywnych graczy LaLiga Hypermotion, a jego profil pasuje do intensywnego, proaktywnego grania w Rzymie. Sprawdzamy, skąd bierze się cena, co zyskuje każda ze stron i gdzie faktycznie leży próg ryzyka.

W skrócie:
- Roma bada możliwość zimowego ruchu po Arévalo za około 7 mln euro.
- Napastnik łączy szybkość decyzji, pressing i finalizację po odbiorze.
- Klauzula i paszport unijny czynią transakcję logistycznie prostą i relatywnie tanią.
Klauzula, amortyzacja, realna „okazja” na rynku
Kwota rzędu 7 mln euro w dzisiejszym futbolu to segment „okazji kontrolowanej”: nie wymaga skomplikowanego finansowania, a jednocześnie pozwala rozłożyć koszt w amortyzacji na kilka lat bez dławienia budżetu płac. W przypadku Arévalo dochodzi jeszcze jeden detal – po letnim przedłużeniu kontraktu do 2027 roku kwota wykupu nie wyskoczyła w pułap nierealny dla średniej półki Serie A.
Dla Romy to znaczy tyle: można zaryzykować teraz, zanim konkurencja z Hiszpanii i Niemiec podbije cenę latem. Dla Racingu – sprzedaż zimą dałaby znaczący zastrzyk gotówki, ale osłabiłaby lidera rozgrywek w newralgicznym momencie. Dlatego w klubowych gabinetach krąży alternatywa z natychmiastowym wypożyczeniem zwrotnym do czerwca: pieniądze dziś, gole u siebie do końca sezonu.
Dlaczego Roma: taktyczne dopasowanie i limity kadrowe
Arévalo to napastnik, który naturalnie schodzi między linie, umie grać na kontakcie, a w polu karnym błyskawicznie łamie kierunek prowadzenia piłki na lewą stopę. Ważniejszy niż „sucha szybkość” jest u niego czas reakcji po odbiorze – pierwszy krok i decyzja w ułamku sekundy. Rzymski projekt pod nowym sztabem naciska na pressing wyzwalany sygnałem, krótkie serie podań po przechwycie i natychmiastowy atak na półprzestrzeń. Właśnie tam Arévalo czuje się jak w domu. Do tego dochodzi praktyczny plus: paszport unijny. W realiach włoskich limitów rejestracyjnych brak konieczności „oddawania” miejsca dla zawodnika spoza UE ma ogromne znaczenie przy równoległych planach wzmocnienia środka pomocy czy boków obrony.
Gole strzelane w różny sposób – po dośrodkowaniu, po zejściu z lewej na lewą nogę, po przechwycie wysoko – sugerują, że jego efektywność nie zależy od jednego schematu. W statystykach akcji można zauważyć powtarzalność: najpierw atak przestrzeni za plecami bocznego obrońcy, potem szybkie zejście do środka i uderzenie w długi róg. Drugi powtarzalny obrazek to łamanie pressingu pojedynczym balansem ciała i wymuszenie faulu w strefie „30 metrów”. Dla Romy to ważne, bo otwiera dodatkowy kanał przewagi – stałe fragmenty w okolicach pola karnego.
Gdzie jest haczyk: „próbka” z zaplecza i skok obciążeń
Drugi poziom w Hiszpanii wciąż bywa pułapką dla snajperów: czas i przestrzeń w Serie A kurczą się szybciej, a obrońcy lepiej czytają ruch bez piłki. Zimowy transfer oznacza przeskok w trakcie sezonu – inny rytm treningowy, nowe automatyzmy, brak przerwy na adaptację. Stąd logiczny plan „miękkiego lądowania”: ograniczone minuty na wejście, rola zmiennika napędzającego pressing w końcówkach, okazjonalne starty w meczach domowych przeciw ekipom broniącym nisko. Ryzykiem pozostaje krótka seria na poziomie seniorskiej piłki: jesienna forma jest znakomita, ale próbka to wciąż kilkanaście spotkań. Dlatego ocenę koszt/efekt powinna równoważyć klauzula – niska na tyle, by porażka projektu nie bolała finansowo, a sukces dawał wielokrotną stopę zwrotu.
Lider rozgrywek nie puści kluczowego napastnika bez planu awaryjnego. Lokalny rynek podpowiada dwie ścieżki: krótkoterminowe wypożyczenie do czerwca lub natychmiastowy zakup następcy z Primera Federación. Obie opcje zmniejszają ryzyko sportowe i pozwalają utrzymać dynamikę drużyny. Z punktu widzenia zawodnika, utrzymanie regularnych minut do końca sezonu w Santanderze miałoby sens także pod kątem reprezentacyjnym – w tle przewija się temat kadr młodzieżowych oraz ewentualnych powołań szerokiej kadry Ekwadoru.

